Dzieci Pahiatua
Pahiatua – jest to miasto położone w południowo-wschodniej części Wyspy Północnej, w Nowej Zelandii. To właśnie w niej schronienie znalazła duża grupa polskich dzieci.
17 września 1939 roku, Armia Czerwona wkroczyła na Kresy Wschodnie 17 września 1939 roku, Armia Czerwona wkroczyła na Kresy Wschodnie. Na zajętych terenach rządy sprawował Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych, NKWD. Zaczął on organizować przymusowe wywózki Polaków w głąb Rosji. W latach 1940-1941, w ramach kilku deportacji, w głąb Związku Sowieckiego wywieziono ponad 1,5 mln obywateli polskich. Największa masowa deportacja nastąpiła 10.02.1940 roku. Najpierw deportowano mężczyzn w wieku poborowym, a następnie kobiety, dzieci, a także osoby starsze.
Deportacje obejmowały tych, których radziecka władza uznała za wrogów ustroju. Pierwsza fala przymusowego przesiedlenia dotyczyła polskich wojskowych, żołnierzy wojny w 1920 roku. Panowały czterdziesto stopniowe mrozy, a ludzi zapakowano do nieogrzewanych pociągów. Podróż trwała ponad miesiąc. Wywożeni ludzie pracowali zazwyczaj w zaśnieżonych lasach.
Dzięki stalinowskiej "amenstii" wraz z Armią Andersa (ta potoczna nazwa pochodzi od nazwiska dowódcy - Władysława Andersa) 733 polskich dzieci oraz 105 opiekunów dostało się do Iranu (Persji), gdzie zaczęły dochodzić do zdrowia. Następnie zaczęto szukać dla nich czasowego schronienia. Nowa Zelandia była jednym z niewielu krajów, które zaoferowały pomoc.
Dzieci Pahiatua dotarły do Nowej Zelandii na początku listopada w 1944 roku. Na pomysł zorganizowania pomocy wpadła Maria Wodzicka (żona polskiego konsula w Nowej Zlenadii – Kazimierza Wodzickiego). Pomocy udzieliła także Janet Fraser I jej mąż, premier Nowej Zelandii - Peter Fraser.
W Wellington na przybyszów z Polski czekały dwa pociągi, które zabrały je do Pahiatua, znajdującego się ok. 160 km na północ.
Dzieci zostały bardzo serdecznie powitane Dzieci zostały bardzo serdecznie powitane. Były one oszołomione ilością jedzenia, które tam zobaczyły. Paręz nich chciało ukryć jedzenie na później, ale zostały poinformowane, że w następnym dniu I do końca ich pobytu w kampusie, również będą otrzymywać posiłki.
12 lutego 1946 odnotowano, że z grupy 733 dzieci, 220 ma przynajmniej jednego rodzica za granicą, 90 ma matkę lub ojca ze sobą, a reszta to sieroty.
Wiek sierot był następujący;
Rodzice, którzy przebywali w obozie zostali zatrudnieni w kuchni, szkolnictwie itd. Natomiast ci, którzy przebywali poza Nową Zelandią mogli do niej przyjechać, aby spotkać się z dziećmi.
Został utworzony również kampus, w którym dzieci przebywały maksymalnie do 15.04.1949r. Kwatery składały się z 14 baraków, 20 domków I kwater dla polskiego personlenu, łącznie dla 840 Polaków. Mieszkańcy mieli zagwarantowane własne łóżka, przedszkole, szkołę, w których uczyli się w języku polskim, basen, boisko, miejsce do zabawy, a także polską kaplicę.
Na terenie obozu znajdował się również; szpital mieszczący 40 łóżek, kuchnia, pralnia, szwalnia w liczbice 14 obozowych krawcowych I 10 uczennic, zakład szewski.
Dzieci miały zostać tam, aż do zakończenia wojny, jednak Nowa Zelandia zaproponowała, że zajmie się nimi, aż do czasu kiedy dorosną I same zadecydują czy chcą wrócić do Polski, czy pozostać. Tereny, na których wcześniej zamieszkiwały dzieci, zostały wcielone do Związku Radzieckiego, a więc wracać nie było po co.
Po ukończeniu polskiej szkoły podstawowej dzieci rozjechały się do gimnazjów nowozelandzkich. Starsze usamodzielniły się i zostały wysłane do prac zarobkowych.
Niektórzy wrócili do Polski, ale większość pozostała w Nowej Zelandii Niektórzy wrócili do Polski, ale większość pozostała w Nowej Zelandii. Nie zmieniło to jednak ich stosunku do kraju ojczystego. Są patriotami, nie zapomnieli ojczystego języka, kultywują rodzinne tradycje. Ze łzami w oczach wspominają wędrówkę sprzed 70 lat.
Jedynym pozostałym śladem po polskich sierotach była mała grota ku czci Matki Boskiej. Dzieci zbudowały ją z kamieni rzecznych w pierwszych latach pobytu w obozie. Z czasem grota rozpadła się. Część jej kamieni została wmurowana w cokół pomnika, który byłe polskie dzieci z Pahiatua odsłoniły w 1975 roku, w miejscu, gdzie dawniej znajdowała się tylna brama wjazdowa do obozu. W 1994 roku, w 50. rocznicę przybycia polskich dzieci do Nowej Zelandii, obok pomnika postawiono tablicę pamiątkową, ze zdjęciami i opisem obozu w dwóch językach, polskim i angielskim.
Nowa Zelandia była jedynym krajem wojennego świata, który przyjął małoletnich uchodźców bezwarunkowo, zapewniając im nie tylko bieżącą opiekę na czas działania obozu, ale również umożliwiając zdobycie wykształcenia i pełną asymilację w nowej ojczyźnie. Największe zasługi, prócz premiera Frasera i konsula Wodzickiego, mają nowozelandzkie rodziny, dzięki którym, na każde kolejne Święta – przez cały okres działania obozu – dzieci znajdowały rodziny zastępcze, a po zakończeniu działalności obozu odnalazły – również dzięki ich staraniom – swoje miejsce w życiu.
Prezentacje przygotował Hubert Szewczyk z klasy VIIc, uczeń Szkoły Podstawowej numer 1 w Miechowie. Materiały, które pomogły mi w przygotowaniu prezentacji; http://natemat.pl/122293,pahiatua-mala-polska-na-koncu-swiata-do-ktorej-ucieklo-700-polskich-dzieci http://nowahistoria.interia.pl/polska-walczaca/news-pahiatulczycy-polskie-sieroty-w-nowej-zelandii,nId,1545382 https://pl.wikipedia.org/wiki/Dzieci_z_Pahiatua http://pahiatua.pl/wp-content/uploads/2017/12/Dwie-Ojczyzny-Polskie-Dzieci-w-Nowej-Zelandii-12-12-2017.pdf http://www.kul.pl/wojenne-losy-dzieci-z-pahiatua,gal_128.html