Wykonał: Filip Szczepański
W czasie II wojny światowej oboje mieszkali w Jodłówce. Maria Kucab była kuzynką mojego dziadka Michała Kiwackiego. Jej rodzice mieszkali na Kresach Wschodnich przy granicy rumuńskiej. Kiedy wybuchła wojna, Maria miała 15 lat i zaczynała czwartą klasę w gimnazjum im. Franciszka Karpińskiego w Śniatyniu. 17 września, kiedy przyszli Sowieci, oddali władzę Ukraińcom. Do Śniatynia zaczęli napływać uciekinierzy z Warszawy, Lwowa i innych miast. W Śniatyniu…
Maria i inni uczniowie pomagali uchodźcom. Była dumna, że osobiście wręczała koc i jasiek Szczepciowi – znanemu lwowskiemu aktorowi. Na wiosnę 1940 roku musieli wyprowadzić się ze Śniatynia, bo tato Marii – Leon Kiwacki, pracujący przed wojną jako strażnik graniczny, był podejrzany politycznie. W paszporcie dostał „jedenastą postanowkę” i nie mógł przebywać w strefie przygranicznej. Mogli się zatrzymać 100km od granicy. Po paru przeprowadzkach zamieszkali w Augustowie. Tam w nocy z 24 na 25 lutego przyszli po Marię Niemcy, żeby ją wywieźć na roboty przymusowe do Rzeszy. Wujek Leon, jakimś cudem, wykupił ją u konduktora pociągu i Maria w Jarosławiu opuściła transport. Tato jej, bojąc się, że Niemcy córkę odnajdą, wywiózł Marię do brata swojego, Julka, do Jodłówki. Leon Kiwacki – ojciec Marii Kucab
Julian Kiwacki – wujek Marii Kucab – z rodziną
Maria Kucab, mając ukończone trzy klasy gimnazjum, chętnie uczyła w Jodłówce dzieci krewnych i sąsiadów. Książki zdobywał dla niej pan Gączkowski. Ucząc innych, sama też uczyła się, żeby zdać maturę. Jak wspomina w pamiętniku 21 lutego 1944 roku złożyła przysięgę przed Janem Cichym i wstąpiła do AK. Miała pseudonim „Kwiat”. Było jej trudno, bo musiała obowiązki domowe łączyć z nauką i działalnością w AK. Wspomina w pamiętniku: Wczoraj byłam w Pruchniku na „Kamiennej Górze”. Musiałam odszukać dziewczęta i zawiadomić je, że dziś wykładu nie będzie, bo mamy zmienić służbę na gończą i kurierkę. Będziemy jeździły z meldunkami do Jarosławia. Zosia z Rączyny też do nas należy. Ma zdawać trzecią gimnazjum. Zosia postara mi się o „Nad Niemnem”, a może nawet o „Historię Kościoła”. W Jodłówce….
W konspiracji poznała swojego męża Bronisława. Przychodził do domu Juliana Kiwackiego i domu Karola Kiwackiego – mojego pradziadka, bo oni też należeli do AK. Dom mojego pradziadka był nowy i niewykończony. W nieskończonej izbie znajdował się „magazyn”. Dostać się do niego można było tylko przez otwór na strychu. Przechowywano tam głównie broń, czasem żywność. Bronisław często szedł na akcję z Julianem. Jak wspomina Maria Kucab w pamiętniku: Dziś przyszedł do nas Bronek Kucab i powiedział coś stryjowi przyciszonym głosem. Stryj ubrał się szybko, zjadł kawałek chleba, wziął worek i poszli obaj. Nad ranem obudziła mnie rozmowa stryjanki i stryja. Byli pochyleni nad czymś. Był to worek, z którego stryj wyjął okrągły, drewniany przedmiot z nawiniętymi na niego zwojami drutu. Inne rzeczy, których było sporo schowano pod moim łóżkiem. Stryj był brudny i zmęczony (…). Zawołał mnie. Wtedy mi szepnął: „Gdzie my byli: aż w Tuligłowach”. W lasach tuligłowskich były magazyny w ziemi, a w nich broń zakopana jeszcze w 1939 r., karabiny, granaty, radia, telefony. Maria wspomina: Pod moim łóżkiem były książki, wszystkie z biblioteki wojskowej w Jarosławiu. Zawierały instrukcje dla oficerów. Ową paczką drewnianą, którą przyniósł stryj Julian, był polowy telefon. Stryjenka zawiozła sąsiada Franka Kiwackiego, który miał wszystko zanieść do Szczublińskiego, gdzie byli pozostali.
Maria Kucab w 1944 r. Bronisław Kucab w 1942 r.
Akcja Burza W czerwcu i lipcu 1944 roku zaczęły się coraz intensywniejsze spotkania i ćwiczenia. Marię Kucab w Pruchniku szkoliła Halina Strojnowska i Urszula Wojtaszkowa. Strojnowska przyjęła Marię do swojego oddziału. Z pamiętnika Marii: Po mszy miałyśmy zbiórkę i ćwiczenia z łączności. Prowadziły je na zmianę: Urszula Wojtaszkowa i Halina. Nauczyła mnie zakładać linię telefoniczną. Będziemy woziły meldunki do Jarosławia. Dostaniemy pieniądze na podróż i żywność. Najpierw pojedzie Urszula z jedną z nas, potem ta z następną itd. W razie wpadki meldunek trzeba zjeść! W lipcu 1944 roku Maria chodziła do Rozborza na zbiórki. Musiała unikać Niemców i Ukraińców. Zbiórki odbywały się w starej szkole u pani Prześlakowskiej. Dziewczęta szyły tam plecaki, teczki, robiły bandaże.
23 lipca wyruszyły wszystkie konspiratorki na zbiórkę u Szewcówny. Ich przełożonym był Hrycyna. Przyszły wtedy też patrole z Rączyny, Tuligłów i pruchnicki. Razem było 21 kobiet i kilkunastu mężczyzn. W tym czasie doszło do potyczki Niemców z partyzantami. Akowców było 130. Udało im się zdobyć samochody i ukryć we dworze Strojnowskich. Niemcy dostali pomoc, samochody odebrali, a dwór spalili. Zginęło wtedy 10 partyzantów, w tym Józef Pieszko – wujek Bronisława, Edward Cichy – kuzyn Bronisława i Franciszek Zając. Ciała zabitych leżały w kapuście przez kilka dni, bo nie można ich było zabrać, gdyż pole było pod ostrzałem. Bronisława Kucaba właśnie wujek i kuzyn zwerbowali do AK. Brali oni udział w ćwiczeniach prowadzonych przez sierżanta z Jarosławia i porucznika Kobę pseudonim „Rak”. Ich dowódcą był też Wojciech Szczepański. W czasie wojny pilnowali wsi przed bandami ukraińskimi i nękali Niemców. Jedną z większych akcji było odebranie Niemcom w jednym z majątków kilkunastu sztuk cieląt, świń oraz koni. Wszystko to zostało zawiezione do mojego pradziadka Karola Kiwackiego i ukryte w jego „schowku”. Akcja się udała, bo padał wtedy gęsty śnieg i zatarł wszystkie ślady. Przez tydzień robili na Pułanku wyroby, akcję nadzorował porucznik Koba. Z Jarosławia było wtedy jeszcze 4 młodych ludzi. Jeden z nich to „Chałatnik”, a drugi „Toluś”. Pomagały też dwie nauczycielki: Aniela Dziubińska i Szalężanka, a także Maria Kucab i pani Wysklowa.
Wyroby mięsne wywieziono do Jarosławia na potrzeby organizacji. Jak wspomina ciocia Aleksandra Kiwacka, córka Karola, nic nie zostało w domu z mięsa, tylko zapach z wędzarni. A one, dzieci Karola, jak wróciły do domu ( przez czas tej akcji spały u sąsiada), to jadły chleb z odrobiną cukru. Mój pradziadek, Karol Kiwacki, jako uczeń szkoły rolniczej Karol Kiwacki w latach 30 XX wieku
Bronisław Kucab pod koniec wojny walczył w lasach w Lubaczowie. Po wojnie oboje wyjechali do Osieka koło Oławy. Bronisław i Maria w pierwszych latach po wyjeździe nie przyjeżdżali do Jodłówki, bo bali się aresztowania. Wszyscy wiedzieli, że byli w AK. Zdjęcie ślubne Bronisława i Marii Kucab Na zdjęciu: matka, ojciec i Maria Kucab z kuzynką
Swoje wspomnienia z czasów wojny ciocia i wujek Kucabowie zamieścili w Ziemi Pruchnickiej nr 1/2008 i nr 2/2008. Ponadto Maria Kucab wydała swój pamiętnik pod tytułem „Nasza przeszłość nadaje kształt naszej przyszłości”. Bronisław Kucab zmarł w 2008 roku, a Maria Kucab 29 lutego 2016 roku. Maria Kucab w 2014 roku z córką i zięciem