Ostatni z królów Rzeczypospolitej, Stanisław August Poniatowski, opuszczając pospiesznie Wawel, w pośpiechu zabrał ze sobą wiele cennych rzeczy. Jedną zostawił. Następnego dnia, rządca zamku znalazł ową dziwną rzecz – ciemno brązową tabliczkę o wymiarach 1 x 7,2 x 6,2 cm. Nadgryzioną. Choć zupełnie nie podobna do tej dzisiejszej, to była czekolada. W takiej nadgryzionej formie do dziś znajduje się w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Od tego pamiętnego dnia roku 1851, Polska miała się stać krainą miodem i mlekiem płynącą. Zasadniczo, to należało by powiedzieć, że czekoladą płynącą, gdyż wtedy właśnie została otwarta pierwsza pijalnia czekolady w Polsce. W niewielkim lokalu, młody cukiernik z Berlina, raczył podniebienia swych gości płynną czekoladą oraz karmelem. Podniebieniom gości zasmakowały owe łakocie tak bardzo, że już wkrótce, bo w 1893 czekoladziarnia została przeniesiona do większego lokum na słynną ulicę Szpitalną, przy której też powstała Wedlowska fabryka.
Był to początek wielkiej kariery wedlowskiej czekolady, która od 1936 roku robi też karierę na całym świecie. Wedlowskie smakołyki stały się tak bardzo pożądane, że wkrótce zaczęto je… podrabiać! Stąd właśnie pomysł Emila Wedla, by pieczętować każdą jedną rodowym nazwiskiem. Wierność tradycji była znakiem sztandarowym firmy. Dzięki temu, z pokolenia na pokolenie, poprzez Emila, Karola, wreszcie Jana nazwisko Wedel umacniało się na rynku, zakłady unowocześniały, a czekolada smakowała nadal tak samo dobrze. Ten wyjątkowy smak wedlowska czekolada zawdzięczała nie tylko starannemu składowi i procesowi – jakże skomplikowanej i czasochłonnej – produkcji, lecz także, a może przede wszystkim, etycznej postawie właścicieli zakładu. Wedel
Pod koniec XIX, w innym mieście nad Wisłą, inny cukiernik, Adam Piasecki, zapałał tą samą czekoladową pasją, co rodzina Wedlów. Niedługo potem jak Warszawiacy mogli się rozkoszować „napojem bogów”, w 1910 roku, na ulicy Długiej w Krakowie powstała pierwsza fabryka Wawel. Wawel
Jej założyciel, zwany „Królem Czekolady” okazał się nie tylko genialnym cukiernikiem, lecz także wielkim społecznikiem. I pomyśleć, że pomagał właśnie przez czekoladę! W czasie I wojny światowej wysłał żołnierzom walczącym na froncie 2,5 tys. tabliczek i ofiarował 100 tys. marek na organizację plebiscytu na Śląsku. Tak samo wielka kwotę przeznaczył na restaurację zamku na Wawelu niemal doszczętnie zniszczonego po okupacji Austriackiej.
Wykonała Julia Świątek Informacje zostały zawarte z otka-historia-polskiej-czekolady.html