FILUŚ U DENTYSTY
Kamil i jego przyjaciel Michał opiekowali się zwierzyńcem Pana Maksa Kamil i jego przyjaciel Michał opiekowali się zwierzyńcem Pana Maksa. Tak naprawdę odwiedzali żyjące tam zwierzęta i je dokarmiali. Sprawiło im to ogromną przyjemność. A trzeba wam wiedzieć, że nie był to zwykły zwierzyniec, jaki możecie zwierzać z rodzicami w czasie weekendów.
Pan Maks, wielki podróżnik i naukowiec w czasie wycieczki przez niebezpieczną pustynię znalazł ogromne jaja. Nie wiedział, jak one się tam znalazły, na pewno nie zostały zniesione przez żyjące ptaki, ani gady. Na świecie nie ma po prostu zwierząt, które byłyby w stanie je znieść. Pan Maks, jako znany naukowiec, nie mógł pozwolić, aby znalezione jaja zostały na pustyni. Tam czekała je pewna zguba. Chcąc temu zapobiec, zabrał znalezisko ze sobą i po powrocie do domu umieścił w inkubatorze, tj. urządzeniu, w którym wykluwają się ptaki. Po pewnym czasie z pustynnych jaj zaczęły wydostawać się dziwne stwory. Nie były to ptaki, bo nie miały nawet śladów piór. Pan Maks początkowo myślał, że to jakiś rzadki gatunek gada żyjącego na pustyni. Sprawa stawała się coraz bardziej poważna i nie cierpiąca zwłoki- małe stworzonka szybko opuszczały jaja, a Pan Maks nie wiedział, jak je karmić. Jego wysiłki- czytanie książek, przeglądanie Internetu oraz rozmowy z uczonymi kolegami nie przynosiły oczekiwanego rezultatu.
Po trzech dobach bardzo intensywnych poszukiwań, kiedy Pan Maks bliski już był rezygnacji z dalszej pracy nad swoim znaleziskiem… Wtedy właśnie usłyszał rozmawiających pod oknami swojej pracowni dwóch chłopców. Początkowo te głosy go denerwowały, ale coraz bardziej ożywiona dyskusja dwóch młodych ludzi zainteresowała naszego uczonego. W tej podsłuchiwanej mimowolnie rozmowie chłopców nie dawało mu spokoju jedno słowo, powtarzane bardzo często we wszystkich przypadkach i wypowiadane z prawdziwą przyjemnością.
Pan Maks wychylił się przez okno swojej pracowni i zagadnął: - Cześć chłopaki, o czym rozmawiacie pod oknami mojej pracowni??? Chłopcy w pierwszej chwili bardzo się przestraszyli i speszyli- nie wiedzieli co powinni zrobić? Uciekać, a może zostać i powiedzieć tajemniczemu Panu o tym co ich tak bardzo interesuje??? Pan Maks, jako bystry obserwator, szybko zauważył ich zmieszanie i pragnąc uspokoić wyjaśnił: - Nazywam się Maks. Jestem naukowcem i podróżnikiem. A wy?? - Ja nazywam się Kamil Kajetan, a to mój przyjaciel Michałek- szybko odpowiedział, ten z chłopców, którego głos pan Maks słyszał częściej. Drugi potwierdził słowa kolegi kiwaniem głowy. Pan Maks uśmiechnął się i ponownie zapytał: - No, skoro już się poznaliśmy, to o czym tak rozprawiacie, co znaczy o czym tak mówicie??? Wtedy Kamilek już bez żadnych obaw zaczął opowiadać, że to co ich najbardziej interesuje to… DINOZAURY!!!!
Kiedy padło to słowo, pan Maks, zniknął tak samo nagle jak się pojawił Kiedy padło to słowo, pan Maks, zniknął tak samo nagle jak się pojawił. Dzięki chłopaki. Uratowaliście życie moim dzieciom. Wpadnijcie jutro na cukierki. Chłopcy byli bardzo zdziwieni. Popatrzyli na siebie, wzruszyli ramionami i zaczęli iść w kierunku placu zabaw, gdzie czekały ich mamy.
Dla pana Maksa spotkanie z młodzieńcami było niezwykle ważne Dla pana Maksa spotkanie z młodzieńcami było niezwykle ważne. Usłyszał od nich o czymś, czego w ogóle nie brał pod uwagę, co wykluło się ze znalezionych na pustyni jaj. Zaczął zastanawiać się, czy znalezisko nie może pochodzić od zmarłych wiele tysięcy lat temu zwierząt, czy jego malutkie smoczki (tak je nazywał) nie są DINOZAURAMI. Przypuszczenia pana Maksa potwierdziły opisy o ilustracje jakie znalazł w książkach naukowych. Postanowił coś zjeść, umyć się i przespać, a następnego dnia porozmawiać ze swoim dobrym znajomym paleontologiem, czyli naukowcem zajmującym się badaniem historii życia na Ziemi
Pan Maks spał bardzo długo, a kiedy się obudził wszystko co się wydarzyło, wydawało mu się snem. Postanowił jak najszybciej powrócić do rzeczywistości i sprawdzić, czy dzieje się to naprawdę. Szybciutko ubrał się i pobiegł do swojej pracowni. Tam przecierał wielokrotnie oczy, ale jego smoczki nie znikały. Chodziły w przygotowanych klatkach i głośno piszczały. Pan Maks zatelefonował do znajomego paleontologa Bogdana i poprosił o szybkie przybycie.
Pan Bogdan, kiedy znalazł się już w pracowni Pana Maksa nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Przez dłuższy czas nie odpowiadał na żadne pytania i stał z wybałuszonymi oczami jak wryty. - Stary nie wiem, co tu się dzieje, ale to co widzę to dawno wymarły gatunek gada, który żył na Ziemi jakieś 68-65 milionów lat temu. Te smoczki, jak je nazywasz, w rzeczywistości nazywają się stygimolochy i całe szczęście, że należą do zwierząt roślinożernych. To niemożliwe. Jak ty to zrobiłeś?- pytał, co jakiś czas z niedowierzaniem pan Bogdan. Nasz naukowiec opowiedział wszystko swojemu koledze i poprosił o pomoc w zorganizowaniu miejsca, gdzie mógłby opiekować się swoimi podopiecznymi. W ten sposób powstał niezwykły zwierzyniec.
Pan Maks nie zapomniał o dwóch chłopcach, którzy pomagali mu w rozwiązaniu zagadki. Czekał kiedy będą przechodzić pod oknem jego pracowni. Gdy już się pojawili, podziękował im i dał każdemu torbę pysznych jabłek. Nasz naukowiec opowiedział Kamilkowi i Michałkowi, dlaczego ich rozmowa o dinozaurach miała dla niego takie znaczenie- tak naprawdę dzięki nim odkrył tajemnicę swoich smoczków. Pan Maks zapraszał swoich młodszych znajomych, żeby zobaczyli jego gadziątka, ale chłopcy roztropnie podziękowali i powiedzieli, że nie mogą wchodzić do mieszkania obcego pana bez pozwolenia mamy lub taty. Naukowiec uśmiechnął się gdy to usłyszał i zaproponował, aby następnym razem odwiedzili go z rodzicami. Najlepiej w niedzielę.
Tak też się stało. Kamilek i Michałek wspólnie z rodzicami udali się w odwiedziny do pana Maksa. Pan Maks przygotował pyszne soki, smakowite owoce i ciasteczka. Z wielkim zaangażowaniem przez cały czas opowiadał o stygimolochach. Powiedział, że kiedy dorosną będą miały ok. 3m. długości. Jednak opiekowanie się nimi nie powinno sprawić większych kłopotów, gdyż zwierzęta te są roślinożerne. W dawnych czasach, kiedy żyły w naturalnym środowisku, musiały chronić się przed innymi drapieżnikami, takimi jak na przykład latające deinonychy,
W taki sposób powstał jeden z najdziwniejszych zwierzyńców W taki sposób powstał jeden z najdziwniejszych zwierzyńców. Kamil i Michałek bardzo często je odwiedzali i pomagali w karmieniu i pielęgnacji zwierzątek, które udało się doskonale oswoić, a nawet zaprzyjaźnić z nimi. Ulubieńcem młodych przyjaciół Pana Maksa był Filuś.
Filuś był bardzo pogodnym stygumolochem, o ile tak możemy powiedzieć o gadach. Kiedy tylko spostrzegał naszych bohaterów, jak piesek merdał do nich ogonem i przybiegał do ogrodzenia oddzielającego jego klatkę. Chłopcy przynosili zwierzakowi jedzenie i go pielęgnowali. Najwięcej problemów sprawiało wszystkim mycie zębów Filusia. W naturalnym środowisku zjadał on roślinę o nazwie denklinak, która zapewniała właściwą higienę jego paszczy. W przygotowanym przez Pana Maksa zwierzyńcu denklinak jednak nie występował i żeby uniknąć problemów z zębami gadów trzeba je było codziennie starannie czyścić.
Niestety Filuś, nie przepadał za tym zabiegiem Niestety Filuś, nie przepadał za tym zabiegiem. Jak tylko zobaczył szczotkę do czyszczenia zębów uciekał gdzie pieprz rośnie. Pracownicy Pana Maksa wymyślali różne fortele, aby skłonić Filusia do zabiegów pielęgnacyjnych. Początkowo wystarczało pokazanie Filusiowi, jego ulubionego owocu czy mandarynki. Po pewnym czasie Filuś w porze mycia zębów odmawiał jednak przyjmowania jakichkolwiek pokarmów. Doszło do tego, że wtedy przybiegał tylko do Kamilka i Michałka, którzy zastępowali personel zwierzyńca i czyścili zęby Filusia. Niestety chłopcy nie mogli odwiedzać swojego ulubionego gada codziennie, z powodu zbyt rozbudowanego programu szkolno-przedszkolnego.
Pewnego razu kiedy przyszli do zwierzyńca, usłyszeli dobiegające z zagrody Filusia piszczenie. Biedne gadziątko były wyraźnie obolałe i nieszczęśliwe. Kręciło tylko łbem i nawet nie patrzyło na smakołyki, które przynieśli chłopcy. Kamil i Michałek szybko pobiegli do Pana Maksa i opowiedzieli mu o tym co zauważyli. Kiedy wrócili we trzech od zagrody Filusia, Pan Maks od razu domyślił się powodu złego samopoczucia gada. - Wiecie chłopcy, Filuś przez ostatnie trzy dni nie pozwolił oczyścić sobie zębów. Nie pomagały żadne fortele. Jak tylko zauważył szczotkę od razu chował się do swojej kryjówki. Obawiam się, że teraz właśnie cierpi na ból zębów. Muszę zadzwonić do pana doktora Wojciecha. Nie minęła godzina i pan doktor pojawił się w zwierzyńcu pana Maksa. Bacznie obserwował zachowanie Filusia i po jakimś czasie zawyrokował: Podejrzewam zapalenie dziąseł i kieszeni zębowych. Mam nadzieję, że chore są tylko niektóre zęby. W innym wypadku wasz Filuś będzie się musiał zacząć żywić tylko papkami. Muszę najpierw dokładnie zbadać jego zęby. Niestety, będę musiał go uśpić. Dostanie środek usypiający w zastrzyku, który wystrzelę ze swojej strzelby. To będzie trochę bolało, ale nie ma innego sposobu.
Pan doktor zrobił tak jak powiedział. Już pierwszy strzał był celny Pan doktor zrobił tak jak powiedział. Już pierwszy strzał był celny. Trafiony zwierzak zapiszczał bardzo głośno. Na pewno ukłucie bardzo go zabolało. Po kilku minutach Filuś spał. Wtedy pan doktor przystąpił do badania, Jego wcześniejsze przypuszczenia potwierdziły się. Filuś miał chory ząbek. Całe szczęście, że tylko jeden. Doktor Wojtek powiedział, że nie ma innego wyjścia i musi usnąć bolący ząb. Jednocześnie w czasie tego zabiegu wyjaśnił chłopcom, że zjadane przez Filusia pożywienie dostało się pomiędzy ten ząb, a dziąsło co wywołało stan zapalny.
- Wszystko byłoby zapewne inaczej, gdyby Filuś regularnie miał czyszczone zęby- wyjaśniał doktor Wojtek.- Kiedy często korzystamy ze szczoteczki do zębów, wtedy usuwamy resztki jedzenia i zapobiegamy powstawaniu stanów zapalnych, które jak widzicie mogą prowadzić do choroby i dalej do usunięcia zęba. A może znacie jeszcze inne sposoby dbania o zęby. Chłopcy oczywiście wiedzieli i jeden przez drugiego chwalili się doktorowi posiadanymi informacjami: - Zęby i buzie można płukać specjalnymi płynami. - Można korzystać z nitek dentystycznych, jak robi moja mama. - Trzeba pamiętać, żeby nie jeść za dużo słodyczy. - I zjadać owoce takie jak jabłka. - Niczego nie jeść po umyciu zębów przed snem - I niczego nie pić z wyjątkiem przegotowanej wody - Brawo chłopcy!!!- Powiedział uradowany Pan doktor- Pamiętajcie jeszcze o jednym! Nie bójcie się chodzić do stomatologa, czyli lekarza, który dba o zęby, i często go odwiedzajcie, wtedy na pewno nie będziecie mieli takich przygód jak was Filuś. - O proszę, a to jego chory ząb. Oddamy go Panu Maksowi, żeby mógł o wszystkim opowiadać dzieciom, które przyjdą odwiedzić zwierzyniec.
Następnego dnia Filuś już nie narzekał na ból zęba i smacznie zjadał wszystko co dostawał. Zaskakujące było też, że od tego wydarzenia nigdy nie wzbraniał się przed czyszczeniem zębów. Co więcej, kiedy zbliżała się pora pielęgnacji czekał już na swoją kolej, tak jakby wiedział, że dzięki temu uniknie kolejnego zabiegu usuwania zęba.