POCZĄTKI JAZZU opr. Rafał Kaczmarzyk
Od czego się zaczęło? JAZZ jest rodzajem muzyki powstałym w wyniku syntezy muzyki europejskiej, afrykańskiej i amerykańskiej. Przyczyniło się do tego współżycie na wspólnym terenie- Stanów Zjednoczonych- ludności pochodzącej z Europy, Murzynów i ludności amerykańskiej. Fundament jazzu budują: melodyka, harmonika i instrumentacja wykształcone na gruncie praktyki europejskiej; nosi on znamiona muzyki Murzyńskiej- ich pieśni religijnych, muzyki wędrownych minstreli, fortepianowych improwizacji o charakterystycznej rytmice i kolorycie- ragtime'u, negro spirituals, gospelu; i składa się nań autonomiczny folklor ludności afrykańskiej zamieszkałej w Ameryce- pieśni towarzyszące ich codziennym obrzędom, czynnościom związanym z pracami domowymi, tzw. work- songs, hollers (pieśniami pracy), pieśni żebracze, tańce itd. Tym, co niewątpliwie odróżnia jazz od innych rodzajów muzyki jest charakterystyczny rytm, szczególna, dla Europejczyka dość nieregularna pulsacja( swing), improwizacja, -swobodne kształtowanie materiału dźwiękowego- frazowanie, artykulacja, intonacja.
Work songs (pieśni pracy) Pierwszą nieoficjalną formą jazzową były work songs, czyli pieśni wykonywane przez czarnoskórych niewolników przy pracy. Istniały one właściwie od samego początku przymusowej obecności Murzynów w Ameryce Północnej, a więc już od XVI wieku. Można było je usłyszeć nie tylko na plantacjach, ale także przy budowie linii kolejowych (railroad songs) czy dróg. Murzyni śpiewali między innymi po to, aby dać ujście emocjom, wyładować ból i aby było choć trochę łatwiej znieść ich ciężki los. We wszystkich work songs, słychać rytmiczne uderzenia młotów, siekier czy różnych innych narzędzi. Rytm i śpiew stanowiły zresztą (i nadal stanowią) bardzo ważną część kultury afrykańskiej. Przykładowo gra na bębnach służyła do porozumiewania się na odległość. Śpiew zaś towarzyszył wszystkim mniej lub bardziej ważnym wydarzeniom w życiu mieszkańca Afryki, od narodzin aż do śmierci.
Oto jedna z tych pieśni, nagrana w 1947 roku w Więzieniu Stanu Mississippi (Mississippi State Penitentiary):
Negro spirituals Szacuje się, że przez trzy wieki niewolnictwa z Afryki Zachodniej do Stanów Zjednoczonych transportowanych było na statkach od 35 do 40 milionów ludzi. Do celu dotarło około 15 milionów z nich, co tłumaczyć można nieludzkimi warunkami podczas podróży. Ci, którzy zginęli, nie dotarłszy do celu, wbrew pozorom mogli mówić o szczęściu, ponieważ w Ameryce czekałaby na nich niewyobrażalnie ciężka praca na plantacjach tytoniu, bawełny i trzciny cukrowej. Zresztą średnia długość życia niewolnika po przybyciu do Nowego Świata nie przekraczała 10 lat...
Negro spirituals Przeciętny tydzień niewolnika składał się przeważnie z 6 dni pracy. Wolną niedzielę Murzyni spędzali zwykle na muzykowaniu. Mimo że ich dobytek, w tym instrumenty muzyczne, pozostał w Afryce, zabrali oni ze sobą swoją kulturę, rytuały, obrzędy i muzykę - surową, żarliwą i przez bardzo długi czas niezrozumiałą dla białych. Muzyka europejska była z kolei czymś nowym i nieznanym dla czarnoskórej ludności, z tą jednak różnicą, że Murzyni nie lekceważyli jej, lecz poznawali i chłonęli. Przede wszystkim chodząc do kościołów, gdzie można było usłyszeć white spirituals, psalmy, hymny i inne formy.
Negro spirituals Negro spirituals powstały, gdy Murzyni sami zaczęli wykonywać pieśni białych, chcąc nie chcąc wplatając do nich elementy swojej własnej muzyki. Co z tego wyszło? Muzyka dużo bardziej żarliwa, głośniejsza, żywsza. Zupełnie inna harmonia i inny sposób śpiewania. Charakterystyczny dla czarnych styl call and response (zawołanie solisty i odpowiedź chóru).
Oto pierwszy przykład. Pieśń In Dat Great Gittin’ Up Mornin’ w wykonaniu chóru Biola University spod Los Angeles:
Didn’t My Lord Deliver Daniel wykonaniu panów z Westminster
Blues Blues, w odróżnieniu od work songs czy spiritualsów, to muzyka solowa. Początkowo był on formą czysto wokalną, potem zaś wokalno-instrumentalną (zwykle z akompaniamentem gitary lub banjo). Od spiritualsów różniła go przeważnie świecka tematyka. Nazwa „blues” jest skrótem od „blue devils”; wyrażenie „to have the blues” oznaczało melancholijny, depresyjny nastrój. Blues wcale nie musi być jednak smutny. Ktoś kiedyś przyrównał bluesa do tragedii greckiej - jego celem jest oczyszczenie, katharsis. A to wcale nie oznacza, że blues musi być smutny. Teksty bluesów mają bardzo różną tematykę. Są one często krytyką niesprawiedliwości społecznej i nierówności rasowej. Nic dziwnego, że tak jak w wielu źródłach biali wypowiadali się o innych formach muzyki niewolników, tak cicho jest za to o bluesie i właściwie pierwsze znane utwory pochodzą dopiero z początku XX wieku. Tematem bluesa są też często relacje damsko-męskie i bynajmniej nie chodzi tu tylko o miłość platoniczną
They’re red hot Roberta Johnsona (1936 r.):
Poniższy filmik to przykład bluesa o tematyce religijnej Poniższy filmik to przykład bluesa o tematyce religijnej. God don’t never change Blind Willie Johnsona z 1929 roku potwierdza to, że blues wywodzi się m.in. od spiritualsów.
Ragtime Ragtime to synkopowana muzyka fortepianowa, której rozkwit miał miejsce w latach 90. XIX wieku. Nazwa pochodzi od słów ragged time, oznaczających poszarpany, synkopowany rytm (synkopa = przesunięcie naturalnego akcentu z mocnej części taktu na część słabą). Ragtime wywodzi się przede wszystkim z marsza, granego zarówno przez czarne, jak i białe orkiestry dęte, oraz z muzyki wykonywanej na banjo jako akompaniament do wiejskich tańców. Jednym z takich tańców był cakewalk, w którym najlepsza tańcząca para dostawała w nagrodę wielkie ciacho (stąd nazwa). Na fortepianie, grając powtarzającą się figurę rytmiczną lewą ręką i melodię prawą ręką, można było wykonać partie kilku banjo jednocześnie.
Ragtime Ragtime był muzyką dość sztywną, zarówno rytmicznie, jak i formalnie. Często posiadał on formę ronda, którą zapożyczył od europejskiej muzyki klasycznej. Ragtime to muzyka komponowana, bardzo często zapisywana w nutach. Z tych właśnie powodów wielu białych nie było w ogóle świadomych, że gatunek ten ma afroamerykańskie pochodzenie. Taki stan rzeczy wynikał również z faktu, że biali kompozytorzy ochoczo przywłaszczali sobie ragtime’y czarnych muzyków, przy okazji je ugrzeczniając i ugładzając, podczas gdy czarnoskórzy woleli grywać w barach za napiwki i nie bawić się w publikowanie.
Pierwszy „prawdziwy” ragtime, jaki został wydany, był kompozycją rodowitego Amerykanina, Williama Krella. Oto i on - Mississippi Rag z roku 1897, w aranżacji na tradycyjny jazz band (oryginał oczywiście napisany na fortepian):
Klasyka ragtime’u. Scott Joplin, Maple Leaf Rag:
Oto „wariacje na temat Entertainera” w mistrzowskim wykonaniu Waldemara Malickiego:
Jazz Nowa muzyka zaczęła kiełkować z negroamerykańskich korzeni pod koniec ostatniej dekady XIX wieku. Proces ten, wbrew utartym opiniom, nie miał miejsca jedynie w Nowym Orleanie, lecz w całych Stanach Zjednoczonych. Nie do końca prawdziwe jest stwierdzenie, jakoby mieszanka różnych kultur ścierających się ze sobą w tym mieście była mieszanką wybuchową i to ona doprowadziła do narodzin jazzu. Owszem, w Nowym Orleanie zamieszkiwali Kreole (potomkowie francuskich i hiszpańskich kolonizatorów, o mieszanej krwi), później napływali ze wschodu i z północy protestanccy biali Amerykanie wraz ze swymi protestanckimi czarnymi niewolnikami, przybyli też uciekinierzy z Karaibów, zabierając ze sobą wierzenia voodoo Jednak rozwój nowej muzyki (nie nazywanej wtedy jeszcze jazzem) nastąpił tam szybciej z zupełnie innego powodu.
Jazz We wszystkich większych miastach Stanów Zjednoczonych spotkać można było marching bands. Były to czarne orkiestry dęte o instrumentarium złożonym zwykle z klarnetu, kornetu i puzonu oraz perkusji, gitary/banja i kontrabasu bądź tuby. Jak sama nazwa wskazuje, ich repertuar to głównie marsze, ale także ragtime’y i bluesy. Orkiestry takie pakowały się na wózki-platformy i jeździły po mieście, reklamując towary, lokale, ogłaszając bale i inne imprezy. Popularną atrakcją były muzyczne bitwy uliczne - wygrywał je ten z zespołów, który grał głośniej, dłużej lub... po prostu lepiej.
Autorem chyba najsłynniejszych i bardzo często grywanych marszy był John Philip Sousa. Stars and Stripes Forever to jeden z takich utworów. Nagranie powstało w 1931 roku, kilka miesięcy przed śmiercią Sousy i można w nim usłyszeć samego kompozytora, zapowiadającego swój zespół...