Maria Pietraszewska
Urodzona 11 IV 1929 w Lublinie przy ulicy Ogrodowej. Córka Władysława i Aleksandry z Prędkiewiczów. Ojciec technik mechanik, jako 16 letni chłopiec wstąpił do legionów Piłsudskiego, które organizowały się w Lublinie. Po wojnie polsko-bolszewickiej 1920 podjął pracę w Lubelskiej Wytwórni Samolotów Plage-Laśkiewicza.
Pani Maria w latach 1936-1939 chodziła do SP nr 9 im Pani Maria w latach 1936-1939 chodziła do SP nr 9 im. Narcyzy Żmichowskiej, która mieściła się przy ulicy Strażackiej. W okresie okupacji naukę przeniesiono do SP 8 przy ulicy Dolnej Panny Marii. Przez cały czas szkolny brała czynny udział w życiu szkoły, uczestniczyła w imprezach szkolnych, zawsze recytowała, czytała. W 1943 r. rozpoczęła naukę w Gimnazjum Chemicznym (Chemische Schule ) w Lublinie przy ulicy Radziwiłowskiej. Kiedy zaczęto organizować tajne nauczanie pani Maria chodziła na tajne lekcje języka polskiego i historii do p. Bronisławy Jastrzębskiej, która mieszkała przy ul. Archidiakońskiej na Starym Mieście.
W 1943 roku część młodzieży została powiadomiona, że istnieje możliwość organizowania paczek dla żołnierzy, dla naszych jeńców wojennych, dla Polaków. Paczki przygotowywano w jednym z mieszkań przy ulicy Chopina. Do tego zespołu należała Krysia Petrykiewiczówna, Pani Maria, Stefan Kalinowski, Zbyszek Szolc, syn lekarza, chirurga. Paczki były bardzo skromne, bo wtedy panowała nędza: parę jabłek, jakaś cebula, jakiś ciepły szalik, rękawiczki. Pani Maria wspomina: ”To była akcja, w której bardzo dużo się robiło i było z tego wiele radości, bo ci żołnierze pisali do nas tacy szczęśliwi. Do dziś mam listy od nich: wzruszające, piękne; jacy byli wdzięczni.”
• Dwudziestego drugiego lipca, jak weszli do Lublina Sowieci, znów zaczęto organizować naukę. „Zgłosiłam się też tutaj, gdzie składaliśmy przyrzeczenie Szarych Szeregów: boczna ulicy Niecałej. Tam się zgłosiłam jako sanitariuszka, ponieważ przechodziłam szkolenia sanitarne.”
Bardzo podobały się nam wspomnienia pani Marii o czasach dzieciństwa w naszym mieście, które mimo wojennych doświadczeń są bardzo miłe i pogodne: „Lublin jest wspaniałym, ukochanym, rodzinnym miastem. Moja mamusia też urodziła się w Lublinie. Ale to już nie jest ten Lublin czasów dziecięcych i młodości. Takie jest życie. Pamiętam, że tatuś w sobotę krócej pracował i chodziliśmy z rodzicami na spacery; chodziło się do Ogrodu Saskiego, w niedzielę do kościoła, najbliżej nas był kościół wizytkowski. Bardzo często po kościele chodziłyśmy z rodzicami na ciastka do kawiarni Ziemiańskiej albo kawiarni Semadeniego.”
Dziękujemy za Uwagę. Klasa 5b