Aktion Saybusch Źródło: MMŻ 1940-1941
Przygotowanie akcji wysiedlenia Żywiecczyzna została zakwalifikowana w 1940 roku do tzw. pierwszej strefy osiedleńczej (Siedlungszone1) W dniu 6 czerwca 1940r. sztab von dem Bacha (komisarz Rzeszy ds. Umacniania Niemieckości) poinformował, że w powiecie żywieckim osiedlonych zostanie ok.4 tys. Niemców Początek akcji wysiedleńczej wyznaczono na 22 września 1940 r. Już 14 września 1940 r. gotowe były obozy przejściowe dla wysiedlanych w Żywcu i Rajczy
Akcja rozpoczęta…….. Wysiedlenia składały się z 16 jednodniowych operacji wysiedleńczo-osiedleńczych, czas akcji noc z 21 na 22 września do dnia 8 grudnia 1940 r. We wczesnych godzinach rannych(4.00-5.00) do przewidzianej do wysiedlenia wsi przyjeżdżał samochód ciężarowy pełen policji Nakaz zabierania ze sobą tylko niezbędnych przedmiotów Punkty zborne urządzano w centralnych miejscach wsi
Akcja rozpoczęta…….. Na terenie powiatu żywieckiego funkcjonowały 4 obozy zbiorcze: w Żywcu-Zabłociu w Żywcu-Śródmieściu w Suchej w Rajczy Źródło:IPN/MMŻ Wysiedleńcy w obozach byli przeszukiwani a następnie dokonywano selekcji rasowej. Obozowiczom wykonywano fotografie oraz pobierano odciski palców. Polaków namawiano do zadeklarowania narodowości niemieckiej (na ogół bez efektu) Deportowani spędzali w obozach od jednego do kilku dni.
Deportacja Polaków przeznaczonych do deportacji formowano w 40-osobowe grupy W każdej grupie wybierano przywódcę, rozpoznawano go dzięki chuście noszonej na lewym ramieniu Transporty składały się z wagonów osobowych, jak i towarowych Wagony z wysiedleńcami eskortowały wagony z eskortą policyjną (Transportbegleitung)
Deportacja Pociągi odjeżdżały z Żywca, Rajczy i Suchej. Docierały one do Łodzi w godzinach nocnych, w godzinach rannych odjeżdżały w kierunku stacji docelowej Generalnego Gubernatorstwa W sumie do dystryktów warszawskiego, lubelskiego, radomskiego i krakowskiego skierowano ok. 18 tys. osób Ze względu na liczne postoje podróż do miejsc docelowych w GG trwała od kilku do kilkunastu dni Wagony były nieogrzewane co prowadziło do licznych zachorowań deportowanych
Przemarsz podzielonych na grupy Polaków do pociągu Źródło: IPN/MMŻ
Po dotarciu na miejsce… Ludzie deportowani w ramach Aktion Saybusch do GG po wyładowaniu z pociągów koncentrowani byli w szkołach, magazynach, pomieszczeniach fabrycznych, otrzymywali tam skromne porcje żywności Oczekując nieraz kilka dni na przyjazd furmanek, sołtysów lub wójtów z pobliskich wsi, do których zostali przydzieleni W docelowych miejscowościach zakwaterowania wysiedleńcy głodni, niewyspani i przemarznięci doznawali przykrości a nawet wrogości ze strony Polaków i Ukraińców zamieszkujących na wschodzie GG
Po dotarciu na miejsce… Na wygnaniu brakowało wszystkiego: żywności, obuwia, kocy, sprzętu domowego, materiału opałowego Dramat wygnańców potęgował szerzący się głód, uczucie samotności i izolacji Wśród deportowanych dominowali ludzie starsi i kobiety z małymi dziećmi, dlatego trudno było zdobyć zatrudnienie i zarobić na utrzymanie Kennkarte- dokument tożsamości Polaków w GG Źródło: OIPN Katowice
Wspomnienia uczestników wysiedlenia Pani Stefania Białek ze Słotwiny tak wspomina czas wysiedleń: „W grudniu w 1940 roku miałam 7 lat. Wysiedlenie nastąpiło 8 grudnia, weszło 5 żołnierzy. Zaczęli rozpakowywać nasze torby, informując nas, że nic nie możemy ze sobą zabrać. Następnie załadowali nas do samochodu i wywieźli do Żywca. Tam zakwaterowali nas w szkole w Sporyszu. Po spędzeniu tam nocy wywieziono nas pod Łódź.” Źródło: archiwum własne
Wspomnienia uczestników wysiedlenia Po krótkiej zadumie Pani Stefania kontynuowała opowieść: „Tam całą noc spędziliśmy w wagonach. Następnego dnia rano przyjechał Czerwony Krzyż. Dali nam po kromce chleba i kubku czarnej kawy. Po interwencji Czerwonego Krzyża pojechaliśmy dalej, do Mińska Mazowieckiego. Tam wywalili nas na peron w bardzo mroźną noc. Przeżyliśmy tam straszny obraz” – moja rozmówczyni zamilkła. Po chwili kontynuowała dalej… Pociąg gotowy do drogi Źródło: Zbiory prywatne Jerzego Henryka Harasimczyka
Wspomnienia uczestników wysiedlenia „Nas przydzielono pod gminę Stanisławów do wsi Ołdakowizna. Z tego co pamiętam było tam 5 lub 6 domów położonych na wydmach. Przydzielono nas do młyna, gospodarz domu miał 12 synów. Siedzieliśmy tam tylko pół dnia, gdyż młynarzowa bardzo płakała, że tam do nich przyjechaliśmy. Po spotkaniu z podsołtysem przydzielono nam osobną oborę na wydmach. Były tam 2 małe okienka i pełno dziur. Tam spędziliśmy zimę a wiosną postanowiliśmy wrócić w nasze strony”. Gmina Stanisławów w latach 40. Źródło: Stanisławowskie Towarzystwo Historyczne
Wspomnienia uczestników wysiedlenia „Zaryzykowaliśmy przejście przez granicę, która była w Makowie Podhalańskim. Tam szukaliśmy kontaktu, który by nam to umożliwił. Natrafiliśmy na kobietę, która obiecała nam pomóc, zabrała pieniądze i nie dotrzymała obietnicy […]. Na szczęście spotkaliśmy leśniczego dzięki któremu szczęśliwie przekroczyliśmy granicę. Po przyjeździe do Żywca zamieszkaliśmy u krewnych w Lipowej. Po miesiącu musieliśmy się meldować. W następnym miesiącu znowu przyszło po nas gestapo […]. Historia zatoczyła koło, ale to już jest opowieść na kolejne spotkanie”
Wspomnienia uczestników wysiedlenia A tak wspomina tamte czasy Michał Konior ze Słotwiny: „Wysiedlenia dotyczyły całego powiatu żywieckiego. Miałem wtedy 5 lat. W Słotwinie wytypowanych zostało ok. 30 rodzin. Data 8 grudnia 1940 r. wiązała się ze świętem Matki Boskiej Niepokalanej[…]. Sołtys Słotwiny dostał listę od Niemców z określoną ilością osób podlegających deportacji i to od niego zależało, która rodzina będzie musiała opuścić wieś”. Źródło: archiwum własne
Wspomnienia uczestników wysiedlenia Po krótkiej przerwie Pan Michał opowiadał dalej: „Wywieźli nas samochodem ciężarowym na stację PKP w Żywcu. Nic nie wolno było ze sobą zabrać. Widać było, że nie wszyscy byli przygotowani na podróż. Po załadunku wyruszyliśmy do woj. lubelskiego, powiat Chełm, miejscowość Nowe Okopy […]. Tam już stały i czekały na nas furmanki, pakowali ile się zmieściło”. Załadunek wysiedlonych Polaków Źródło: MMŻ
Wspomnienia uczestników wysiedlenia „ Po dotarciu na miejsce moja rodzina pasła krowy, barany, gęsi. Ogólnie pracowaliśmy na roli i we dworze. Chodziłem do polskiego przedszkola […]. Wieś zamieszkiwali bardzo gospodarni ludzie. Ziemia tam była dobrego gatunku. Uprawiali len, z którego wytwarzali odzież. Po zabiciu prosiaka dla nas była słonina a reszta dla Niemców. Opał mieliśmy z przydziału od sołtysa […]. Co niedzielę wozem jeździliśmy do kościoła znajdującego się w Świerżach. W maju 1945 roku wróciliśmy do Słotwiny, nie zastaliśmy ani naszego budynku ani piwnicy […].
Bibliografia Sikora M., Bortlik - Dźwierzyńska M., Aktion Saybusch, Oddział Instytutu Pamięci Narodowej- Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach, Katowice 2010 http://sth.org.pl/2016/02/stanislawow-i-okolice-na-starej-fotografii data: 20.11.2016 Zdjęcia pochodzące z prywatnego źródła Mileny Jakubiec