Opowieść wigilijna
Działo się to w noc wigilijną. Było już bardzo późno i w całym domy wszyscy – nawet mała myszka – smacznie spali.
Ciekawe, co przyniesie w tym roku... Przed pójściem do łóżka każdy powiesił na kominku wielką skarpetę, mając nadzieję, że rano znajdzie w niej niespodziankę od Świętego Mikołaja. Ciekawe, co przyniesie w tym roku...
Dzieci zmęczone zabawą położyły się spać wcześniej niż zwykle Dzieci zmęczone zabawą położyły się spać wcześniej niż zwykle. Chcą jak najwcześniej przebudzić się, by zobaczyć, jakie prezenty dostały w tym roku. Teraz śpią smacznie, marząc o wspaniałych zabawkach.
Ich rodzice także już śpią – mama w kolorowym czepeczku, a tata w swojej ulubionej szlafmycy. Jest spokojna, zimowa noc. W tej ciszy słychać nieomal padające płatki śniegu. Nagle na dwoże rozległ się jakiś hałaś, który obudził tatę.
W tej ciszy słychać nieomal padające płatki śniegu W tej ciszy słychać nieomal padające płatki śniegu. Nagle na dworze rozległ się jakiś hałas, który obudził tatę. Chociaż wyrwany z głębokiego snu , błyskawicznie wyskoczył z łóżka. Postanowił zobaczyć, co się stało i skąd pochodzi ten dziwny hałas.
Pędził jak wicher do okna.
Na niebie ponad dachami domów, pojawił się znienacka dziwny pojazd – olbrzymie, kolorowe sanie ciągnięte przez osiem reniferów. Saniami powoził starzec z długą białą brodą i w niezwykłym, czerwonym ubraniu. Wszystkim ludziom z całej Ziemi wielką radość dzisiaj dajcie! Dalej Dalej z prezentami! Niechej rarość zapanuje! Niechaj szczęście dziś króluje! Dalej moje dzielne renifery! Ruszajcie się, a chyżo! Ponad dachy, ponad strzechy! Pędżcie, gnajcie pospieszajcie!
Wyglądał dokładnie tak, jak w bajkach: duża uśmiechnięta twarz, dołki w zaczerwienionych od mrozu policzkach i nos jak wisienka. Poczciwe oczy o ciepłym spojrzeniu, wielkie, sumiaste wąsy i oczywiście długa, gęsta broda. Po prostu prawdziwy Święty Mikołaj! Tata usłyszał nagle stukanie na dachu, jakby ktoś ponim biegał. Zanim zdążył pomyśleć, co to moż być, w kominku cos się poruszył, zadymiło i wśród kłębów sadzy ukazał się święty Mikołaj. Miał na sobie czerwoną kurtkę i czerwoną czapkę, ale pod grubą warstwą kurzu i sadzy z komina trudno było dostrzec kolory.
Nie tracąc czasu Mikołaj zabrał się do pracy Nie tracąc czasu Mikołaj zabrał się do pracy. Otworzył worek i zaczął z niego wyjmować prezenty, które starannie poukładał pod choinką. Już prawie kończył, gdy nagle tata, obserwujący to wszystko, dostawał czkawki.
Zostały tylko stosy prezentów pod choinką i w skarpetkach. Święty Mikołaj wsiadł do swoich sań, zagwizdnął cicho na renifery i ruszył w dalszą drogę. Wesołych świąt! Miłych Świąt! Niechaj smutki pójdą w kąt! Zanim nowy dzień się zacznie, śpijcie słodko! Śpijcie smacznie!
Koniec Julia Fischer kl. Ic