Turystyka biedy
Slum tour, czyli focus na biedę Basen, plaża i zimne drinki z palemką są wakacyjnym banałem. Ekscytującą alternatywą jest zwiedzanie dzielnic biedy. Jak, dlaczego i co z tego mają tubylcy?
Dzielnice biedy są nieodłącznym elementem największych miast świata. W brazylijskich favelas, indyjskiej Dharavi czy afrykańskiej Kiberze domy zbudowane są z materiałów z odzysku, a ludzie są samowystarczalni. Żyją za dolara dziennie, zarabiają jak potrafią, nie przejmują się urzędami a z prawem często są na bakier.
Z przewodnikiem i na własną rękę Do slumsów można pojechać na "własną rękę" albo raczej pod zastaw własnej głowy lub z przewodnikiem. Pierwszy ze sposobów jest mało popularny, gdyż niewielu turystów stać na taką odwagę. Dzielnice biedy w Brazylii nie są całkowicie zamknięte dla "ludzi z zewnątrz", ale ich wizyty najczęściej odbywają się pod kontrolą opiekunów.
"Prawdziwe" oblicze kraju To, co pokaże przewodnik, nie jest całą prawdą o życiu w slumsach. Wyjście na kilkanaście minut z autokaru nie przybliży nas ani na milimetr do prawdziwego obrazu dzielnic biedy. Organizatorzy wycieczek gorliwie zapewniają o ich bezpieczeństwie. Czuwają nad tym, żebyśmy zobaczyli tyle, ile trzeba. Widoki są więc stworzone pod nas, ponieważ za nie płacimy.
Gospodarz zamiast być agresywnym wobec obcych pokaże nam swój dom z tektury i starych blach, gromadkę dzieci i rzemiosło, licząc w ten sposób na dodatkowy napiwek. Kupimy też na pewno pamiątkę, najlepiej "hand made", od bosego dziecka. Taka porcja "egzotyki„ dobrze wygląda podczas relacji wśród znajomych. Jeżeli nie pojawimy się w danym miejscu bezinteresownie i nie pozostaniemy tam dłużej, to czeka nas jedynie kilka scen wyrwanych z kontekstu, nijak mających się do realiów.
Etyka Wycieczki do slumsów budzą wiele kontrowersji. Z jednej strony mają uwrażliwiać bogatszych na los biednych, ułatwić porozumienie międzykulturowe, wspomóc finansowo mieszkańców. Można nawet podczas nich nauczyć się doić krowę czy nosić bagaże na głowie. Krytycy zauważają jednak, że takie zwiedzanie jest nieetyczne i uwłacza godności tych ludzi, sprowadzając ich do poziomu lokalnej atrakcji. Problem w tym, że ich problemy, bieda i przestępczość, są całkowicie realne.
Zamiast je rozwiązywać, dzielnice biedy coraz szczelniej separują się od tych bogatszych. Ich likwidacja jest na rękę rządom. Kto chętny na "zwiedzanie" tych nietypowych miejsc, powinien się więc spieszyć z oglądaniem lub poczekać, aż dzielnice przeniosą się gdzieś indziej. Na pewno nie znikną z powierzchni ziemi bez względu na zainteresowanie turystów lub jego brak.
Źródła