Kripkenstein o sceptycyzmie Renata Ziemińska
Sceptycyzm znaczeniowy w Dociekaniach Wittgensteina Saul Kripke (ur. 1940) odnajduje w Dociekaniach Wittgensteina nową formę filozoficznego sceptycyzmu, a mianowicie sceptycyzm znaczeniowy. Ogłosił go w 1982 roku w książce Wittgenstein o regułach i języku prywatnym (sceptycyzm Kripkensteina lub Kripkego-Wittgensteina).
Hipoteza kwusa „Być może w przeszłości używałem terminów ‘plus’ i ‘+’ jako oznaczających funkcję, którą nazwę tu ‘kwus’ i przyporządkuję jej symbol ‘⊕’. Jest ona zdefiniowana tak oto: x ⊕ y = x + y, jeśli x,y<57 = 5 w innym przypadku. Kto może stwierdzić, że to nie tę właśnie funkcję miałem uprzednio na myśli, gdy używałem symbolu ‘+’?” (Kripke 2007: 23)
Dodawanie w szkole Jest to eksperyment myślowy polegający na wyobrażeniu sobie sytuacji, w której zamiast dobrze mi znanego pojęcia matematycznego dodawania, używałam nieco odmiennego pojęcia „kwodawania”, które rożni się od zwykłego dodawania tylko w przypadku liczb większych od 57. Jeśli w przeszłości, np. na początku szkoły podstawowej, operowałam tylko na małych liczbach, to trudno powiedzieć, którą z tych operacji miałam na myśli. Nie odróżniałam wtedy dodawania od kwodawania.
Dodawanie w szkole2 Wyobraźmy sobie sytuację, że nigdy nie dodawałam liczb większych niż 57 i po raz pierwszy otrzymałam zadanie wyliczenia sumy 57 i 68. W tej sytuacji żaden fakt z mojej przeszłości nie determinuje takiej interpretacji reguły dodawania, żeby odpowiedzieć 125 (używając plusa), a nie 5 (używając kwusa). Użycie kwusa jest tak samo dopuszczalne, jak użycie plusa. Jest to paradoks reguły znaczeniowej, która nie determinuje precyzyjnie znaczenia słowa.
Sceptycyzm epistemologiczny i semantyczny Nie mam pewności, którą z tych dwu operacji matematycznych wykonywałam na początku szkoły podstawowej, kiedy przeprowadzałam działania matematyczne na małych liczbach i nie odróżniałam plusa od kwusa. Ale chodzi o coś więcej – o to, że znaczenie słowa „plus”, które wtedy wypowiadałam, w ogóle nie było określone, czyli nie istniało. W związku z tym także treść mojej myśli o plusie była niedookreślona. Kwestia pewności jest wtórna wobec problemu istnienia lub nieistnienia.
Fakty znaczeniowe? „żaden fakt z mojej przeszłości – nic, co kiedykolwiek znajdowało się w moim umyśle, żaden element mojego zewnętrznego zachowania – nie określa, iż miałem na myśli plus, a nie kwus. (Ani, oczywiście, nie określa, iż miałem na myśli kwus!) Jednakże jeśli tak jest, to nie ma żadnego faktu określającego, którą funkcję miałem na myśli w przeszłości, a wobec tego, nie ma takiego również obecnie” (Kripke 2007: 31).
Fakty znaczeniowe2 Kripke odrzuca po kolei propozycje konstytuowania faktów znaczeniowych. Faktami znaczeniowymi nie są ani dyspozycje do używania słów, ani historia używania słów przez mówiącego, ani jego dane świadomości. Zbyt nieprecyzyjne dla pojęć matematycznych. Nawet wszechwiedzący Bóg mający dostęp do wszystkich faktów „nie mógłby ustalić, że używając słowa ‘plus’, miałem na myśli dodawanie”. Bóg, który zna wszystkie fakty, nie może tego wiedzieć, jeśli nie istnieje taki fakt.
Sceptycyzm znaczeniowy „Cała idea znaczenia rozpływa się w powietrzu” (Kripke 2007: 43). Nie istnieją znaczenia, choć jest praktyka językowa i przypadki wzorcowe. Nie wiemy, co mamy na myśli, a nawet treść naszych pojęć i przekonań jest w ogóle niedookreślona (argument dotyczy zarówno języka publicznego, jak i języka myśli). Nawet Bóg tego nie wie, ponieważ obiektywnie te abstrakcyjne treści nie są określone.
Samoobalenie? „Czy nie został właśnie udowodniony niesamowity i samoobalający się wniosek, iż wszelki język jest pozbawiony znaczenia?” (Kripke 2007: 117). Rzecz jasna, nie można głosić tezy o nieistnieniu znaczeń, nie narażając się na zarzut, że sama ta teza jest pozbawiona znaczenia.
Reductio ad absurdum Kripke nie przejmuje się samorefutacją, ponieważ wielokrotnie wspomina o odrzucaniu sceptycznej drabiny. Stanowisko Wittgensteina i swoją własną prezentację sceptycyzmu znaczeniowego traktuje jako argument typu reductio ad absurdum. Nie akceptuje ani założeń, ani konkluzji sceptycznego argumentu, a jedynie pokazuje, że nasze standardowe pojęcie znaczenia prowadzi do sceptycznego paradoksu. Brak asercji chroni Kripkego przed zarzutem niespójności. Sama jednak teza sceptycyzmu znaczeniowego, gdyby ktokolwiek głosił ją z asercją, prowadziłaby do pragmatycznej niespójności.
Problem a nie teza Kripke wyraźnie zaznacza, że Wittgenstein nigdy nie opowiadał się za sceptycyzmem znaczeniowym: „Wittgenstein nigdzie nie przyjmuje (i prawie na pewno nigdy by nie przyjął) miana »sceptyka«, co Hume czyni w sposób wyraźny” (Kripke 2007: 106). Twierdzi jednakże, że postawił ten problem w Dociekaniach, choć zaraz uznał go za paradoksalny, odrzucił i wyjaśnił, dlaczego nie ma powodu do niepokoju.
Postawienie problemu „Wittgenstein wynalazł nową postać sceptycyzmu… Wittgenstein nie chce oczywiście zostawić nas z tym problemem, lecz dąży do jego rozwiązania… Będę twierdził, iż to właśnie w rozwiązaniu Wittgensteina zawiera się argument przeciwko ‚ językowi prywatnemu; rzekomo bowiem miałoby ono wykluczyć istnienie takiego języka. Należy jednak dostrzec wagę osiągnięcia, jakim jest samo postawienie problemu, niezależnie od doniosłości jego rozwiązania i argumentu przeciwko językowi prywatnemu” (Kripke 2007: 100).
Praktyka językowa Na szczęście, pomimo braku (idealnych) znaczeń, istnieje praktyka językowa, w której ludzie komunikują się przy pomocy znaczeń niedookreślonych i przybliżonych. Znaczenia są konstytuowane w społecznym dyskursie, na bazie przypadków wzorcowych. Tutaj Kripke za Wittgensteinem znajdzie rozwiązanie paradoksu sceptycznego.
Jak uczymy się reguł? Przed ukazaniem się książki Kripkego stanowisko Wittgensteina nazywano „sceptycyzmem co do reguł” (Lewis 1988: 301). Wittgenstein w Dociekaniach daje przykład ucznia w szkole, który uczy się reguły tworzenia ciągu liczb naturalnych w wyniku dodawania.
Kierowanie się regułą to praktyka „wyćwiczono mnie w określonym reagowaniu na ten znak, i tak teraz reaguję”, „tylko o tyle ktoś kieruje się drogowskazem, o ile istnieje tu stały nawyk, stały zwyczaj” (PI 198). Chodzi tu o „władanie pewną techniką” (PI 199). „Stosowanie się do reguł jest czymś analogicznym do wykonywania rozkazu. Jesteśmy w tym celu ćwiczeni i reagujemy na rozkaz w określony sposób” (PI 206).
Niemożliwość języka prywatnego „Jest niemożliwością, by tylko jeden człowiek jeden jedyny raz pokierował się regułą. Jest niemożliwością, by tylko jeden jedyny raz coś zakomunikowano, wydano jakiś rozkaz albo go zrozumiano itd. – kierowanie się regułą, komunikowanie czegoś, wydanie rozkazu, rozegranie partii szachów są to pewne zwyczaje (nawyki, instytucje). Rozumieć zdanie – znaczy rozumieć jakiś język. Rozumieć język – znaczy władać pewną techniką” (PI 199).
Niemożliwość języka prywatnego Z tego powodu nie można stworzyć prywatnego języka. Wyobraźmy sobie, że prowadzę dziennik nawrotów pewnego doznania. Kojarzę owo doznanie ze znakiem „X” i wpisuję ten znak do kalendarza, ilekroć mam to doznanie (PI 258). Postanawiam wewnętrznie, że ten znak będzie odnosił się do tego doznania. Czy wiem, co postanowiłem? Brakuje instancji niezależnej, która mogłaby rozstrzygać, czy prawidłowo pamiętam. Jeśli ja sam mam decydować o identyczności tego doznania, to tak, jakbym chciał zmierzyć linijkę nią samą lub kupić kilka egzemplarzy tej samej gazety, aby upewnić się, czy piszą w niej prawdę (PI 265). W ten sposób Wittgenstein pokazuje, że język jest tworem społecznym, a nie prywatnym
Odpowiedź na sceptycyzm znaczeniowy Wittgenstein nie akceptuje sceptycyzmu znaczeniowego, lecz podaje nań odpowiedź. „Nasze zwyczajne przekonania i sposoby postępowania są uzasadnione, gdyż, w przeciwieństwie do tego, co mogłoby się wydawać, nie wymagają one takiego uzasadnienia, którego niemożliwość wykazał sceptyk” (Kripke 2007: 111). „Ludzie mają pełne prawo, by mówić o sobie i o innych jako o mających coś na myśli” (Kripke 2007: 114).
Wspólnota językowa Co prawda, nie ma ani obiektywnych faktów, ani odpowiadających im warunków prawdziwości, które czyniłyby prawdziwymi stwierdzenia przypisujące znaczenie (swoim lub cudzym wypowiedziom). Są jednak uzasadnione sposoby przypisywania znaczeń. Reguły tego przypisywania wypracowuje w swojej praktyce wspólnota językowa.
Wspólnota językowa Tylko we wspólnocie językowej wydaje się sensowne mówienie o poprawnym lub niepoprawnym kierowaniu się regułą. Bez reguł zaś nie ma znaczeń i nie ma języka. Jeśli dziecko opanowało regułę dodawania, to znaczy, że będzie reagować tak, jak cała wspólnota językowa. Trzeba zaznaczyć, że Wittgenstein mówi o ślepym stosowaniu się do reguł (Kripke 2007: 36). Odwołanie się do praktyki jest rezygnacją z teoretycznego zrozumienia zasad funkcjonowania tych reguł.
Praktyka ratunkiem przed sceptycyzmem Na szczęście pomimo braku indywidualnych znaczeń, istnieje praktyka językowa (i przypadki wzorcowe), w której ludzie się komunikują przy pomocy znaczeń niedookreślonych i przybliżonych. Znaczenia są konstytuowane w społecznym dyskursie, na bazie przypadków wzorcowych. Jednostka, rozważana w oderwaniu od jakiejkolwiek wspólnoty językowej, nie może być uważana za mówiącą w jakimś języku.
Znaczenie słów i wspólnota Reguły wypracowuje w swojej praktyce wspólnota językowa. Ta teoria znaczenia nie rozpatruje pojedynczych podmiotów w izolacji. Tylko we wspólnocie językowej wydaje się sensowne mówienie o poprawnym lub niepoprawnym kierowaniu się regułą. Bez reguł zaś nie ma znaczeń i nie ma języka. Jeśli dziecko opanowało regułę dodawania, to znaczy, że będzie reagować tak, jak cała wspólnota językowa.