Dziennik Małego Księcia
Dzień pierwszy… Postanowiłem wyruszyć na wyprawę po innych planetach zostawiając tu moją różę, której dąsów nie mogę już znieść. Zobaczyłem klucz lecących ptaków, chwyciłem się ich i poleciałem na asteroidzie 325.
Dzień drugi… Kiedy szczęśliwie wylądowałem, zobaczyłem, że planetę zamieszkuje samotny Król, który po dłuższej rozmowie okazał się bardzo dziwny. Proponował mi zostanie u siebie na planecie lecz odmówiłem, ruszając w dalszą podróż.
Dzień trzeci… Dziś pojawiłem się na planecie Próżnego. Oczekiwał ciągłych oklasków, więc dopóki się nie znudziłem biłem mu brawo, a on się kłaniał i machał swoim kapeluszem.
Dzień czwarty… Trzecią planetą jaką odwiedziłem była planetą Pijaka. Moje odwiedziny nie trwały długo, ponieważ było mi tam bardzo smutno. Myślą jaka wpadła mi w drodze była, że „Dorośli są naprawdę bardzo, bardzo śmieszni”.
Dzień piąty… Po opuszczeniu asteroidy Pijaka trafiłem na planetkę Bankiera. Był tak zajęty, ze dopóki się nie odezwałem nawet mnie nie zauważył, bo ciągle liczył gwiazdy. W końcu uznałem, że czas iść dalej z myślą, że dorośli są jednak nadzwyczajni.
Dzień szósty… Tego dnia właśnie doleciałem na planetę 329, gdzie mieszkał Latarnik, była ona najmniejsza ze wszystkich i stała tam tylko latarnia. Mężczyzna co minutę zapalał i gasił latarnie, tak oto nastawał dzień i noc. Uważam, że ten człowiek mógłby być moim przyjacielem, lecz nie ma tu miejsca dla nas dwóch.
Dzień siódmy… Szósta planeta była dziesięć razy większa i zamieszkiwał ją starszawy pan, który pisał jakieś olbrzymie księgi – bardzo mnie to zaciekawiło. Kazał mi opowiedzieć o mojej planecie, mojej róży. Potem polecił mi wybrać się na Ziemię.
Dzień ósmy… Zgodnie z poleceniem geografa trafiłem na Ziemie, była ta siódma planeta na mojej drodze. Idąc natrafiłem na żmiję, która opowiedziała mi trochę o planecie i o ludziach.
Dzień dziewiąty… Po długiej wędrówce po Ziemi, odkryłem drogę. Znalazłem się w ogrodzie pełnym róż, były bardzo podobne do mojej. Uświadomiłem sobie, że to, że jestem posiadaczem tzrech wulkanów w tym jednego wygasłego i myślałem, ze tylko ja jeden mam ten wyjątkowy kwiat, tak w rzeczywistości mam zwykłą róże i to nie czyni ze mnie potężnego księcia. Położyłem się na trawie i zacząłem płakać.
Ciąg dalszy… Leżąc na trawie pojawił się koło mnie lis, chciałem się z nim bawić, ale powiedział, że najpierw muszę go oswoić. Byłem bardzo, ale to bardzo ciekaw co znaczy „oswoić”, więc poprosiłem liska, żeby mi to wytłumaczył. Okazało się, że przez słowo „oswoić” rozumiał, czekać na czyjeś przyjście z radością, ale również płakać za kimś kiedy trzeba się z nim rozstać. Zdradził mi również sekret, że dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Dzień dziesiąty… Tego dnia spotkałem Zwrotniczego, sortującego ludzi w paczki po tysiąc sztuk. Mówił, ze ludzie się śpieszą, bo myślą, że tak gdzie ich nie ma będzie lepiej i mówił, że tylko dzieci ciekawe są podróżą. Powiedziałem mu, że jedynie dzieci wiedzą czego szukają. Uznałem tą odpowiedź za najlepszą, bo taka była.
Dzień jedenasty… Opowiadałem pilotowi o tym jak spotkałem kupca sprzedającego pigułki zaspokajające pragnienie oraz o lisku, lecz on powiedział, że teraz na to nie czas, ponieważ niedługo my umrzemy z pragnienia. Wpadłem na pomysł poszukania studni, mina lotnika była sceptyczna, ale i tak się zgodził. Znaleźliśmy studnie, która tak pięknie śpiewała.
Dzień dwunasty… Siedziałem sobie na ruinach starego kamiennego muru i rozmawiałem ze żmiją, o tym czy pomogłaby mi wrócić na moją planetę za pomocą swojego jadu. Zastanawiałem się czy bardzo będzie mnie to boleć czy długo będę cierpiał.
Ciąg dalszy… Opowiadałem lotnikowi o gwiazdach, że dla wielu mają różne znaczenie, ale jedyne co chciałem mu przekazać to, to że kiedy spojrzy nocą w niebo wszystkie gwiazdy będą się do niego śmiać, ponieważ ja będę na jednej z nich mieszkał, a gdy się pocieszy będzie zadowolony z tego, że mnie znał. Będzie zawsze moim przyjacielem. Chciał zostać ze mną aż do momentu kiedy ukąsi mnie żmija, lecz ja nie chciałem, żeby on płakał przy rozstaniu ze mną. Odszedłem na bok bałem się strasznie, więc usiadłem i zacząłem płakać i uświadomiłem sobie jak bardzo jestem odpowiedzialny za moją różę.
Dzień ostatni… Nadszedł czas kiedy muszę wracać na swoją planetę do mojej kochanej róży, tęsknię za nią. Zobaczyłem tylko jak coś żółtego szybko mignęło mi koło nóżki. Nie krzyczałem, choć bolało. Pamiętam tylko, że osunąłem się powoli i upadem jak drzewko…
KONIEC…