Pobieranie prezentacji. Proszę czekać

Pobieranie prezentacji. Proszę czekać

Kapitalizm tak. Wypaczenia nie

Podobne prezentacje


Prezentacja na temat: "Kapitalizm tak. Wypaczenia nie"— Zapis prezentacji:

1 Kapitalizm tak. Wypaczenia nie
Kapitalizm tak! Wypaczenia nie! czyli o rzekomo niewątpliwej ratio legis wygasania autorskich praw majątkowych Profesora Jana Błeszyńskiego znam od dawna i znam dobrze. Choć widziałem się z nim tylko raz i tylko przez kilka godzin. Ale przeczytałem wszystko, co Profesor opublikował i nie jest tak, że poznałem tylko owoce Jego naukowej pracy, a nie poznałem człowieka. Z tego, co Profesor pisał i jak pisał wiem, że jest wybitnym badaczem prawa, bez wyjątków dla adwersarzy - obiektywnym, życzliwym nawet nieznajomym, zupełnie wolnym od przypadłości tych, w których kipi ego. Ale co mnie w Profesorze urzekło, to cecha wśród uczonych prawników niepowszechna. Profesor nie boi się dotykać zagadnień skrzętnie omijanych, niekiedy nawet niebezpiecznych, takich, które wielki J. St. Bystroń, starszy kolega Profesora z tejże samej Alma Mater, nazwał „tematami, które mi odradzano”. Jest tych tematów wbrew pozorom trochę, może nawet nie tak mało, lecz małe są widoki na to, że ktoś kiedyś zapyta jurystów: dlaczego się tym nigdy żeście nie zajęli? Profesor jest jedynym polskim badaczem prawa, który - takie odnoszę wrażenie - nie ma pewności co do zasadności wygasania autorskich praw majątkowych. Jemu zawdzięczam, że i we mnie te wątpliwości się zrodziły. Choć to bardzo niepoprawne, a nawet sprzeczne z pewną dyrektywą unijną! Ale uczeni (chciałbym kiedyś na to miano zasłużyć) nie powinni chodzić w chomącie, choćby było prosto ze Strasburga czy innej Brukseli. Co nie znaczy, że Bruksela mi się nie podoba. Spędziłem tam uroczy wieczór w „Brasserie la Clef d`Or” przy słynnym z handlu starzyzną Place du Jeu de Balle. Rozmawiałem z Camillą i Piotrkiem w gwarnej sali o tak zwanym życiu. Obok kontuaru niski, korpulentny, starszy pan śpiewał z akompaniamentem harmonii piosenki É. Piaf. Czułem się jak w Paryżu. Który, na równi ze Stambułem, uważam za najpiękniejsze miasto Europy. ________________________________________________ 1 J. St. Bystroń, Tematy, które mi odradzano. Pisma etnograficzne rozproszone, Warszawa 1980.

2 1. Za fundamentalną regulację statusu autorskich praw majątkowych w Polsce należy uznać postanowienie zawarte w art. 36 PA2 (por. jego art. 89). Stanowi on, że z „zastrzeżeniem wyjątków przewidzianych w ustawie, autorskie prawa majątkowe gasną z upływem lat siedemdziesięciu:  1)  od śmierci twórcy, a do utworów współautorskich - od śmierci współtwórcy, który przeżył pozostałych;  2)   w odniesieniu do utworu, którego twórca nie jest znany - od daty pierwszego rozpowszechnienia, chyba że pseudonim nie pozostawia wątpliwości co do tożsamości autora lub jeżeli autor ujawnił swoją tożsamość; 3)   w odniesieniu do utworu, do którego autorskie prawa majątkowe przysługują z mocy ustawy innej osobie niż twórca - od daty rozpowszechnienia utworu, a gdy utwór nie został rozpowszechniony - od daty jego ustalenia; 4)  w odniesieniu do utworu audiowizualnego - od śmierci najpóźniej zmarłej z wymienionych osób: głównego reżysera, autora scenariusza, autora dialogów, kompozytora muzyki skomponowanej do utworu audiowizualnego”3. ________________________________________________ 2 Dla moich rozważań dostateczne jest odniesienie się do tego przepisu, choć podobnych regulacji w prawie międzynarodowym, unijnym i obcym oczywiście nie brakuje. Rozmiary tego, co piszę, wymuszają też ograniczenie do piśmiennictwa polskiego, moim zdaniem bez istotnego uszczerbku dla meritum podniesionej kwestii. Zainteresowani tą problematyką winni sięgać szerzej, np. do konsekwencji postanowień zawartych w Dyrektywie 2006/116/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 12 grudnia 2006 r. w sprawie czasu ochrony prawa autorskiego i niektórych praw pokrewnych (wersja ujednolicona) (Dz.Urz. UE L 372/12 Pl z 27 XII 2006 r.), które mają na względzie swobodny przepływ towarów i swobodę w wykonywaniu usług oraz zagrożenia dla konkurencji „w krajach Wspólnego Rynku” i które świadczą, „że państwa członkowskie zostały dość mocno ograniczone […] również w odniesieniu do ewentualnego wydłużenia […]” czasu trwania autorskich praw majątkowych „ponad pułap określony […]” we wskazanej dyrektywie (A. Matlak, Prawo autorskie w europejskim prawie wspólnotowym, Zakamycze 2002, ZNUJ PzWiOWI z. 79, s. 313). 3 Zob. szeroko J. Błeszyński, Konwencja berneńska a polskie prawo autorskie, Warszawa 1979, s. 294 i n.; J. Błeszyński, M. Staszków, Prawo autorskie i wynalazcze, Warszawa 1983, s. 174 i n.; J. Błeszyński, Prawo autorskie, Warszawa 1985, s. 162 i n.; J. Błeszyński, Prawo autorskie, Warszawa 1988, s ; nadto M. Poźniak-Niedzielska, Autorstwo dzieła filmowego. Studium cywilnoprawne, Warszawa 1968, s. 230 i n.; A. Karpowicz, Autor-Wydawca. Poradnik prawa autorskiego, Warszawa 1987, s ; J. Błeszyński, Czas ochrony majątkowej muzyki w filmie [w:] Z zagadnień współczesnego prawa cywilnego. Księga pamiątkowa ku czci Profesora Tadeusza Dybowskiego, Warszawa 1994 (Studia Iuridica t. 21), praca zbiorowa (red. J. Błeszyński, J. Rajski, M. Safjan, E. Skowrońska), s. 296 i 299; J. Szczotka, Wprowadzenie do ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Tekst ustawy, Lublin 1994, s. 25; J. Barta, R. Markiewicz [w:] J. Barta, M. Czajkowska-Dąbrowska, Z. Ćwiąkalski, R. Markiewicz, E. Traple, Komentarz do ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, Warszawa 1995, s. 217 i n.; A. Karpowicz, Poradnik prawny dla ludzi twórczych. Prawo autorskie, prasowe, wynalazcze, o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, Warszawa 1995, s ; R. Golat, Prawo autorskie i prawa pokrewne. Poradnik, Warszawa 1997, s. 63 i n.; E. Nowińska, Prawo autorskie [w:] E. Nowińska, W. Tabor, M. du Vall, Polskie prawo własności intelektualnej: prawo autorskie, prawo wynalazcze, prawo znaków towarowych, Warszawa 1998, s ; J. Barta, R. Markiewicz [w:] J. Barta, M. Czajkowska-Dąbrowska, Z. Ćwiąkalski, R. Markiewicz, E. Traple, Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Komentarz, Warszawa 2001, s. 304 i n.; J. Błeszyński, Ochrona majątkowych praw autorskich na drodze cywilnej [w:] System Prawa Prywatnego, t. 13 Prawo autorskie, Warszawa 2003, praca zbiorowa (red. J. Barta), s. 558; M. Zajączkowski, Podstawy innowacji i ochrony własności intelektualnej, Szczecin 2003, s. 229; K. Święcka, J. S. Święcki, Prawo autorskie i prawa pokrewne. Komentarz. ...

3 ________________________________________________
... Wybór międzynarodowych aktów prawnych, Warszawa 2004, s ; R. Golat, Prawo autorskie. Poradnik dla twórców, Warszawa 2004, s ; J. Barta, R. Markiewicz [w:] J. Barta, M. Czajkowska-Dąbrowska, Z. Ćwiąkalski, R. Markiewicz, E. Traple, Prawo autorskie i prawa pokrewne. Komentarz, Zakamycze 2005, s. 374 i n.; J. Barta, R. Markiewicz, Wprowadzenie [w:] Prawo autorskie i prawa pokrewne, Zakamycze 2005, s. 32 i n.; A. Karpowicz, Autor-Wydawca. Poradnik prawa autorskiego, Warszawa 2005, s ; J. Sozański, Własność intelektualna i przemysłowa Unii Europejskiej – zarys zagadnienia z wyborem aktów prawnych, Warszawa-Poznań 2005, s ; J. Barta, R. Markiewicz, Wprowadzenie [w:] Prawo autorskie i prawa pokrewne, Warszawa 2007, s. 28 i n.; J. Szczotka, Autorskie prawa majątkowe [w:] Prawo autorskie i prawa pokrewne. Zarys wykładu, Bydgoszcz-Warszawa-Lublin 2007, praca zbiorowa (red. M. Poźniak-Niedzielska), s ; J. Barta, R. Markiewicz, Wprowadzenie [w:] Prawo autorskie i prawa pokrewne, Warszawa 2008, s. 43 i n.; J. Sozański, Własność intelektualna i przemysłowa Unii Europejskiej – zarys zagadnienia z wyborem aktów prawnych, Warszawa-Poznań 2008, s , także s ; H. J. Orłowski, Prawo autorskie i prawa pokrewne z omówieniem ochrony praw autorskich w budownictwie, Warszawa 2008, s. 74; J. Sieńczyło-Chlabicz, J. Banasiuk, J. Zaręba, Z. Zawadzka, Prawo autorskie [w:] Prawo własności intelektualnej, Warszawa 2009, praca zbiorowa (red. J. Sieńczyło-Chlabicz), s ; W. Orżewski, Wydawca i prawo, Warszawa 2009, s. 112 i n.; A. Karpowicz, Autor-Wydawca. Poradnik prawa autorskiego, Warszawa. Kraków 2009, s ; R. Golat, Prawo autorskie. Komentarz dla praktyków, Gdańsk 2010, s. 119 i n.; E. Kurzępa, Prawo autorskie i prawa pokrewne [w:] B. Kurzępa, E. Kurzępa, Ochrona własności intelektualnej. Zarys problematyki, Toruń 2010, s. 47; M. Mróz, Ustanie ochrony przedmiotów własności intelektualnej [w:] Prawo własności intelektualnej. Repetytorium, Warszawa 2010, praca zbiorowa (red. M. Załucki), s. 268; P. Podrecki, Środki ochrony praw własności intelektualnej, Warszawa 2010, s. 118; D. Czajka, Ochrona praw twórców i producentów. Prawo autorskie i prawa pokrewne, Warszawa 2010, s. 230 i n.; J. Sieńczyło-Chlabicz, J. Banasiuk, Z. Zawadzka, M. Rutkowska, Prawo autorskie [w:] Prawo własności intelektualnej, Warszawa 2011, praca zbiorowa (red. J. Sieńczyło-Chlabicz), s ; J. Barta, R. Markiewicz [w:] Prawo autorskie i prawa pokrewne, Warszawa 2011, praca zbiorowa (red. J. Barta, R. Markiewicz), s. 292 i n. Nadto zob. J. Barta, Autorskie prawa majątkowe i ich ochrona, ZNUJ PzWiOWI z. 25, s. 104; D. Sokołowska, Utwory zbiorowe w prawie autorskim ze szczególnym uwzględnieniem encyklopedii i słowników, Zakamycze 2001, ZNUJ PzWiOWI z. 76, s. 167 i n.; R. M. Sarbiński, Utwór fotograficzny i jego twórca w prawie autorskim, Zakamycze 2004, s. 272; R. Golat, Prawo autorskie. Komentarz dla praktyków, Gdańsk 2008, s ; nadto por. K. Czub, Prawa osobiste twórców dóbr niematerialnych. Zagadnienia konstrukcyjne, Warszawa 2011, s. 193 i n., w szczególności s. 198.

4 Wyjątek, który ustawodawca zastrzegł na początku tego przepisu jest nie tylko prima facie zwodniczy. De lega lata nie stał się podstawą odstępstwa od wygasalności autorskich praw majątkowych, ani ich wygasalności w innym terminie niż przewidziany w tym przepisie. Wygląda na to, że jedyny wyjątek dotyczy unormowania zawartego w art. 116 PWP, zgodnie z którym ochrona „praw majątkowych do utworu, przewidziana w przepisach prawa autorskiego, nie ma zastosowania do wytworów wytworzonych według wzoru przemysłowego i wprowadzonych do obrotu po wygaśnięciu prawa z rejestracji udzielonego na taki wzór”4. ________________________________________________ 4 Wskazany przepis PWP eliminuje ochronę autorskich praw majątkowych w przewidzianej w nim hipotezie i choć nie odnosi się do wygasalności tych praw, to w istocie przesądza o najdonioślejszej dla istniejących praw ich cesze: pozbawia je bowiem w określonej sytuacji ochrony. Nie przewidując więc ich wygasalności gdzie indziej, w sytuacji będącej przedmiotem regulacji art. 116 PWP wywołuje skutki analogiczne jak wygasalność. Dla moich rozważań donioślejsza jest jednak prosta konstatacja, że przepis ten eliminuje tu ochronę autorskich praw majątkowych wcześniej niźli one wygasają zgodnie z art. 36 PA. Zgodnie bowiem z art. 105 ust. 6 PWP prawa „z rejestracji wzoru udziela się na 25 lat od daty dokonania zgłoszenia w Urzędzie Patentowym, podzielone na pięcioletnie okresy, z zastrzeżeniem art. 111” (ten ostatni przepis nie ma znaczenia dla moich rozważań). Wynika z tego, że ochrona praw majątkowych do utworu przewidziana w przepisach prawa autorskiego nie ma zastosowania do „wytworów wytworzonych” według wzoru przemysłowego i wprowadzonych do obrotu po wygaśnięciu prawa z rejestracji udzielonego na taki wzór dużo wcześniej aniżeli okres, po upływie którego wygasają te prawa. Wspominam o unormowaniu zawartym w art. 116 PWP bynajmniej nie polemicznie (choć akceptuję fundamentalną krytykę tej regulacji przeprowadzoną ostatnio przez A. Tischner, Zbieg ochrony wzorów przemysłowych w prawie własności przemysłowej i prawie autorskim à la polonaise - refleksje po wyroku TS w sprawie C-168/09 Flos v. Semeraro, EPS nr 7/2011, s. 20 i n.), chciałem bowiem zwrócić tutaj jedynie uwagę na pozór, który stwarza sformułowanie zawarte na początku art. 36 PA, przez co wymowa zawartej w nim „regulacji” jest większa. Ustanawia on bowiem zasadę wygasalności autorskich praw majątkowych, od której, jak dotąd, odstępstwa w polskim prawie nie przewidziano.

5 2. Dla uzasadnienia czasowego charakteru5 i wygasalności autorskich praw majątkowych6 (dalej także: apm) oraz przechodzenia utworów (choć w istocie tylko praw majątkowych doń) do domeny publicznej7 wskazuje się w zasadzie na te same okoliczności, najogólniej „na konieczność zapewnienia swobodnego korzystania z cudzego dorobku i wolnego dostępu całego społeczeństwa do dóbr kultury [...]8 ________________________________________________ 5 Zob. szerzej i w szerszym kontekście normatywnym o czasowym charakterze autorskich praw majątkowych A. Matlak, op.cit., s. 302 i n., a także E. Traple, Autorskie prawa majątkowe [w:] System Prawa Prywatnego…, 2003, s. 185 i n.; E. Traple, Autorskie prawa majątkowe [w:] System Prawa Prywatnego, t. 13 Prawo autorskie, Warszawa 2007, praca zbiorowa (red. J. Barta), s. 201 i n.; nadto J. Błeszyński, Ochrona majątkowych praw autorskich na drodze cywilnej [w:] System Prawa Prywatnego…, 2003, s. 558; J. Błeszyński, Ochrona majątkowych praw autorskich na drodze cywilnej [w:] System Prawa Prywatnego…, 2007, s Warto też przywołać tu uwagę J. Błeszyńskiego dotyczącą znacznego skrócenia czasu trwania tych praw w powojennej Polsce: „Zapewne kierowano się ideą swobodnego wykorzystania dorobku twórczego w naszym odbudowywującym się po zniszczeniach wojennych kraju. Trudno jednak nie zauważyć, że ten sam wzgląd w wielu państwach zadecydował o przedłużeniu ochrony” (Czas ochrony autorskich uprawnień majątkowych, PiP z. 2/1977, s. 73). 6 Posługując się terminem F. Zolla młodszego R. M. Sarbiński pisze: <<Prawa autorskie, choć „do rzeczowych podobne”, tym także różnią się od prawa własności, iż ich ochrona w sferze majątkowej podlega ograniczeniom czasowym>> (Wybrane problemy intertemporalne prawa autorskiego, PIPWIUJ z. 89, s. 220). 7 Zob. np. A. Kopff, <<Domaine public payant>> (Koncepcja autorskiego prawa grupowego), ZNUJ PzWiOWI z. 58, s. 7 i n.; por. np. D. Flisak, Utwór multimedialny w prawie autorskim, Warszawa 2008, s. 69 i n. Jak zauważa T. Targosz domena „publiczna winna […] objąć także te dzieła, które nigdy nie były chronione, ponieważ powstały w czasach, gdy prawo autorskie jeszcze nie istniało” (Domena publiczna w prawie autorskim PIPWIUJ z. 100, s. 536, także s. 537), co od początku 2003 r. jest oczywiste w świetle art. 40 ust. 1 i 2 PA. Jak podnoszą J. Barta i R. Markiewicz problem „antynomii występującej między własnością oznaczonych dóbr a ich powszechną dostępnością i swobodą korzystania (wolnością) zaznacza się w wielu dziedzinach prawa. Jednak szczególnie wyraziście uwidacznia się w obrębie praw na dobrach intelektualnych, których geneza związana jest z przyznaniem quasi-własnościowych uprawnień wyłącznych odnoszących się do tego, co wcześniej traktowano jako składnik domeny publicznej. Obserwując ewolucję prawa autorskiego i patentowego, można dostrzec stałe poszerzanie ich przedmiotowego stosowania, ekspansję koncepcji własnościowych w obrębie wytworów intelektu” (Oprogramowanie open source w świetle prawa. Między własnością a wolnością, Zakamycze 2005, s. 11). ...

6 ________________________________________________
... Wydaje się, że ta własnościowa przemiana wytworów intelektu jest nieporównywalnie bardziej usprawiedliwiona niż niegdysiejsze zawłaszczanie ziemi rzekomo niczyjej, co dla Europejczyków za oceanami i morzami było pełnym hipokryzji „wytłumaczeniem” nigdy nie osądzonej zbrodni ekspansji, eksterminacji, także ludobójstwa. Warto przywołać tu wymowną obserwację T. Targosza: <<„Domena publiczna” była terminem, którym określano „niezamieszkane“ ziemie na zachodzie USA. Ponieważ, jak wiadomo, ziemie te nie były wcale niezamieszkane, analogia ta wydaje się jeszcze bardziej interesująca>> (op.cit., s. 550 przyp. 87). Zob. także np. S. Lindqvist, Terra nullius. Podróż przez ziemię niczyją, Warszawa 2010, passim, 8 E. Traple, op.cit., s Por. J. Błeszynski, Prawo..., 1988, s.164; A. Matlak, op.cit., s Jak zauważa A. Kopff ograniczenie „autorskiego prawa majątkowego w czasie stanowi regułę aprobowaną powszechnie przez ustawodawców i doktrynę. Podkreśla się, że nie jest ono wynikiem arbitralnej decyzji ustawodawców, lecz rezultatem przesłanek socjalnych, zgodnie z którymi po upływie określonego czasu wszelkie dzieła chronione prawem autorskim powinny stać się przedmiotem powszechnej dostępności i korzystania. Reguła ta i jej motywy dotyczą wszystkich praw na dobrach niematerialnych, które według powszechnego poglądu tym m.in. różnią się od prawa własności trwającego tak długo, jak istnieje sama rzecz będąca przedmiotem tego to prawa. Toteż prawo własności przedmiotów, w których utrwalono utwór (czyli ich nośników, np. malowideł, rękopisów itp.), trwa nadal mimo wygaśnięcia praw autorskich do utworu, którego są one nośnikiem“ (A. Kopff, op.cit., s. 12, zob. nadto oczywistą konstatację J. Kosika, Potrzeba zabezpieczenia pracy pisarskiej a charakter praw autora, ZNUJ PzWiOWI z. 41, s. 63, ale zob. także cytat przywołany tamże na s. 58). Zajmujące, że ta ostatnia z cytowanych obserwacja nie skłoniła autora do refleksji nad paradoksem owej sytuacji. Przejście do domeny publicznej może być de facto fikcją w sytuacji, gdy jedynym nośnikiem utworu jest ten, który nie zostanie publicznie udostępniony, niekoniecznie obraz przechowywany przez kolekcjonera w sejfie, na co zwróciła mi uwagę Basia Bernfeld z zasobnego i w takie sejfy Wiednia. Nie jest też tak, że prawa do wszelkich przedmiotów własności intelektualnej zawsze wygasają z powodu upływu czasu, nie musi być tak w odniesieniu do znaków towarowych i nie jest tak w odniesieniu do oznaczeń geograficznych.

7 I choć do tego uzasadnienia jeszcze się odniosę chciałbym zatrzymać się tutaj przy argumentacji T. Targosza, który zauważa, że ochrona „przyznana przez prawo musi być jednak czasowa, by dzieło mogło następnie stymulować powstanie innych dzieł. W literaturze amerykańskiej często przywoływane jest w tym kontekście przypisywane Newtonowi powiedzenie, że każdy twórca, nawet geniusz, stoi na ramionach gigantów […]. Można bowiem twierdzić, że przyznanie autorowi praw do tego, co stworzył, jawi się jako sprawiedliwe (i w tym sensie naturalne), ale równocześnie przyznana ochrona musi uwzględniać podstawowe cechy jej niematerialnego przedmiotu, w tym jego nierozerwalny związek ze sferą kultury i z rozwojem cywilizacyjnym społeczeństwa. Każde prawo, także prawo własności jest ograniczone […]”9. Oczywiście, że nie jest prawdą, iż stymulowanie powstania innych utworów wymaga ograniczonej w czasie ochrony autorskich praw majątkowych. Cytat, ponoć z Newtona, może się nie tylko w USA podobać, bo jest nawet marketingowy, ale po pierwsze, wbrew pozorom, nie ma wymiaru uniwersalnego i nadaje się do różnorakiej krytyki. A po drugie, marnym jest uzasadnieniem dla wygasania autorskich praw majątkowych. Co do wspomnianych cech niematerialnego przedmiotu jakim jest np. utwór, to nie znam żadnych, nie tylko podstawowych, które przemawiają za czasowym charakterem prawa majątkowego doń. To zaś, że każde prawo jest ograniczone, to żadne uzasadnienie, żeby którekolwiek prawo ex lege wygasało. Również na interes społeczeństwa związany z dostępem do „produktów […] twórczej sprawności” artystów wykonawców, uzyskanie „możliwie szeroko zakrojonego, swobodnego dostępu do dóbr intelektualnych w celach bądź to czysto konsumpcyjnych bądź też twórczych (na zasadzie dalszego twórczego rozwijania)”, jako na uzasadnienie istnienia domeny publicznej wskazuje D. Flisak10. Jan Błeszyński zachowując wyraźny dystans do podobnych stwierdzeń relacjonuje poglądy tych, którzy uważają, że w twórczości autorskiej „występuje ze szczególną siłą kontynuacja dorobku poprzedzających generacji, wobec czego nie może być ona zawłaszczona przez autora w sposób bezwzględny”11, albowiem żaden „utwór nie powstaje przecież w kulturalnej próżni”12. ________________________________________________ 9 Op.cit., s 10 Wydłużenie okresu ochrony praw pokrewnych, czyli jak z poważnego tematu uczynić groteskę, ZNUJ PzPWI z. 105, s. 79. Zastanawiające, że autor nie wspomina tu o celu gospodarczym (co czyni zresztą celowo, „dla uproszczenia sytuacji”, o czym wzmianka w przyp. 14) istnienia tej domeny, przy której oba wspomniane przez niego cele stanowią chyba margines, choć w innym miejscu wskazuje on, że troska o projektowane i krytykowane przez niego wydłużenie ochrony ma na względzie przede wszystkim interes ekonomiczny przedsiębiorców fonograficznych. 11 J. Błeszyński Prawo..., 1988 s A w innym miejscu: „Każdy utwór powstaje […] jako kontynuacja wcześniejszego dorobku kulturalnego, w konkretnym społeczeństwie i dla społeczeństwa. Ograniczenie tedy w czasie autorskich uprawnień majątkowych uznać należy za niezbędną daninę na rzecz społeczeństwa” (J. Błeszyński, Czas…, s. 71). 12 J. Błeszyński, Prawo..., 1988 s.164. A. Matlak, op.cit., s. 306.

8 Zanim odniosę się szerzej do tej argumentacji zauważę, że stwierdzenie, iż wszystkie utwory trafią do domeny publicznej jest, choć niestety prawdziwe, o tyle zwodnicze, ponieważ znaczna ich część znajdzie się wtedy w stanie „niepamięci”, najczęściej niepotrzebna nikomu13, cóż dopiero „całej ludzkości”14; zważywszy zaś proporcje tylko nieliczne utwory będą wtedy dalej przedmiotem ekonomicznej czy artystycznej, a nawet jakiejkolwiek eksploatacji. Na marginesie warto dodać, że każdy, najbardziej szczątkowy twórczo utwór rzeczywiście w takiej domenie się znajdzie, gdzie będzie mógł być wykorzystywany niewykluczone, że sprzecznie z ideami przyświecającymi jego twórcy. Bo podręcznikowe i komentarzowe konstatacje o pośmiertnej ochronie autorskich praw osobistych mają się wielekroć nijak do rzeczywistości jawnego gwałcenia tych praw nawet wtedy, gdy apm do utworu jeszcze istnieją. Cóż dopiero, gdy dobiegną kresu… W piśmiennictwie prawniczym zauważono też, że praktyka wskazuje, iż „wygaśnięcie ochrony majątkowej utworu wyznacza również kres jego ochrony osobistej. Jest to spowodowane zarówno rozluźnieniem, wraz z wygaśnięciem ochrony majątkowej, więzów łączących spadkobierców autora z jego dziełem, jak i tym, że wobec swobody wykorzystania utworu i braku wobec tego wpływu spadkobierców na wykorzystanie utworu, o zaistniałym naruszeniu autorskich dóbr osobistych następcy prawni twórcy albo wcale się nie dowiadują, albo dowiadują się ze znacznym opóźnieniem, czyniącym interwencję praktycznie bezcelową. Jednocześnie – a w każdym razie na naszym gruncie – nie jest znany wypadek wystąpienia z ochroną osobistą utworu zmarłego twórcy przez właściwe ze względu na rodzaj twórczości stowarzyszenie twórców”.15 ________________________________________________ 13 Warto przywołać tu także uwagi T. Targosza, w których podkreśla on, że typowym „wyjaśnieniem potrzeby istnienia domeny publicznej będzie zwrócenie uwagi na konieczność wykorzystywania istniejących utworów w tworzeniu nowych. Dzieje kultury znacznie częściej niż na całkowitym zerwaniu z przeszłością polegają na dialogu z nią, a nawet wtedy, gdy radykalne zerwanie ma miejsce, dzieje się ono zawsze w odniesieniu do czegoś, co istniało. Dostęp do twórczości jest zatem warunkiem nowej twórczości. Wyjaśnienie takie jest z pewnością trafne, ale równocześnie nie wydaje się wystarczające, nie można bowiem założyć, że dostęp do utworów byłby zupełnie wykluczony, gdyby były one np. dłużej chronione” (op.cit., s , zob. także s. 541). Wzmianka o tym, że nawet „odcięcie” się od dotychczasowego dorobku miałoby być argumentem za domeną publiczną ukazuje jaką mentalną złudą są argumenty na rzecz jej istnienia. Podobnie jak konstatacja, że domena <<publiczna staje się jednak ważna z uwagi na swoją podbudowę aksjologiczno-ideologiczną, co jest istotne z uwagi na „przeciwnika” w sporze – własność intelektualna, korzystająca z dobrodziejstwa aksjologicznych uzasadnień prawa własności>> (T. Targosz, op.cit., s. 538). Dowód to jedynie na to, że pozory aksjologii mogą się mylić z aksjologią… 14 Zob. np. P. Ślęzak, Prawo autorskie. Podręcznik dla studentów szkół filmowych i artystycznych. Katowice 2008, s. 100, zob. także s. 98. 15 J. Błeszyński, op.cit., s. 74. Warto przywołać tu także obserwację A. Ciampi’ego, zapewne będącą inspiracją dla cytowanej wyżej wypowiedzi J. Błeszyńskiego, że wprawdzie „ograniczenie w czasie trwania prawa autorskiego formalnie rzecz biorąc zakreśla granice jedynie w wykonywaniu uprawnień majątkowych, praktycznie wyznacza jednak ochronę i interesów osobistych, składających się na treść prawa autorskiego” (J. Błeszyński, Recenzja pracy A. Ciampi pt. La durée du droit d’auteur dans le cadre de l’integration européenne, PiP z. 10/1976, s. 148).

9 Znaczącą dla rozpatrywanego przeze mnie zagadnienia jest inny, dużo donioślejszy aspekt więzi autorskich praw majątkowych z takimi prawami osobistymi. Jak zauważa J. Błeszyński: „odmienność ujęcia treści majątkowego prawa autorskiego polega przede wszystkim na tym, że prawo autorskie przesycone jest elementami osobistymi przejawiającymi się także w ujęciu treści autorskich praw majątkowych”16 .Podobnie J. Barta dodaje, że na „na gruncie prawa autorskiego trudno jest w ogóle mówić o prawach majątkowych w ścisłym tego słowa znaczeniu, tj. o prawach pozbawionych jakiegokolwiek elementu osobistego”17. Ta asocjacja autorskich praw osobistych i majątkowych18 może mieć niemały walor w odniesieniu do możliwości wykorzystywania utworów, które znalazły się w domenie publicznej, nierzadko bowiem możliwość ich eksploatowania uzależniona jest od zgody osób dalej uprawnionych do wykonywania autorskich praw osobistych19. Nadto, nieograniczoność w czasie autorskich praw osobistych wydaje się być też, choć w swoim zadziwieniu jestem chyba u nas odosobniony, co najmniej w koncepcyjnej antynomii z czasowym i jakże krótkim czasem trwania autorskich praw majątkowych. Swobodny dostęp do utworów znajdujących się w domenie publicznej jest wątpliwej wartości przypuszczeniem20. To, że utwór znajdzie się w tej domenie raczej nie będzie oznaczać możliwość korzystania zeń przez całą ludzkość. Oczywiste jest, że edycje dokonywane już po wygaśnięciu autorskich praw osobistych nie będą, poza wyjątkowymi sytuacjami, w bezpłatnym dostępie, bowiem wydawcy prowadzą i prowadzić będą par excellence działalność gospodarczą. Także publikacje internetowe nie muszą zapewniać i częstokroć nie zapewniają swobodnego do nich dostępu, pomijając to, że globalny internet nie stał się i zapewne przez dłuższy czas nie stanie się dobrem dostępnym „całej ludzkości”. ________________________________________________ 16 Ochrona majątkowych praw autorskich na drodze cywilnej [w:] System Prawa Prywatnego…, 2007, s. 629; zob. jednak J. Błeszyński, Prawa autorskie zależne [w:] Rozprawy z prawa cywilnego. Księga pamiątkowa ku czci Witolda Czachórskiego, Warszawa 1985, praca zbiorowa (red. J. Błeszyński, J. Rajski), s. 255 i n. 17 Autorskie…, s. 103, zob. s.104, gdzie o mieszanym charakterze autorskich praw majątkowych. 18 Zob. także J. Mazurkiewicz, Wokół prawno osobistych aspektów sytuacji spadkobierców praw własności intelektualnej [w:] Dziedziczenie własności intelektualnej, Warszawa 20909, praca zbiorowa (red. M. Załucki), s. 45 i n. 19 Zdaniem A. Kopffa wieczystość autorskich praw osobistych może „okazać się wskazana w związku z konstrukcją prawną unormowania domein public payant” (op.cit., s. 13). Moim zdaniem jest to sugestia wątpliwa. 20 Zob. także J. Błeszyński, Czas…, s. 71.

10 W piśmiennictwie zwrócono uwagę, iż do szeroko rozumianej domeny publicznej należy zaliczyć także prawo dozwolonego użytku21. Z czego wynika istotna refleksja, że motywy, które mają uzasadniać wygasalność autorskich praw majątkowych mają prawo budzić wątpliwości, w takim zakresie bowiem, w jakim jest to konieczne dla konkretnego odbiorcy kultury oraz osób jemu bliskich wygasalność tych praw nie jest warunkiem koniecznym w znacznym stopniu wolnego i stosunkowo taniego korzystania z utworu. Inna sprawa, czy w odniesieniu i do egzemplarzy (nośników) utworów znajdujących się w domenie publicznej uzasadnione jest stosowanie per analogiam przepisów o dozwolonym użytku, którego racją są istniejące, niewygasłe autorskie prawa majątkowe. Nie bez znaczenia dla oceny zasadności istnienia domeny publicznej jest prozaiczna obserwacja dotycząca egzemplarzy czy nośników nawet tych utworów, do których apm jeszcze nie wygasły. Zniżająca się cena egzemplarzy w miarę kolejnych, porównywalnych wydawniczo edycji każe przypuszczać, że edycje dokonywane jeszcze później, po przejściu utworu do domeny publicznej, nie będą droższe od tych, które dokonywane były wcześniej22. Stąd sugestia, że dopiero przejście do domeny publicznej umożliwi tani dostęp do egzemplarzy utworów ma prawo budzić wątpliwości23. ________________________________________________ Na przykład T. Targosz zwracał uwagę, że pojęciem sensu largo domeny publicznej należy objąć także „sposoby korzystania mieszczące się w zakresie dozwolonego użytku” (op.cit., s. 537). Odnosząc się do przedłużania apm J. Błeszyński pisał: „można wątpić, czy rzeczywiście skutki finansowe przedłużenia ochrony majątkowej są aż tak znaczne. Wprawdzie bowiem przedłużenie ochrony odnosi skutek do całego obszaru twórczości objętego ustawą o prawie autorskim, to jednak w praktyce ma ono znaczenie jedynie w odniesieniu do tych utworów, które wytrzymały próbę czasu i na które utrzymuje się nadal społeczne zapotrzebowanie. Będą to z reguły utwory najwartościowsze, których dłuższą ochronę uzasadnia interes społeczny – zwłaszcza wobec okoliczności, iż – jak wskazano - ochrona majątkowa sprzyja ochronie osobistej dzieła, ułatwiając realizowanie ochrony jego nienaruszalności oraz dając skuteczną okazję do kontrolowania przez następców twórcy ukazujących się przeróbek i adaptacji takiego dzieła” (op.cit., s. 74, nadto zob. s. 75). A wydłużanie czasu trwania apm następuje i chyba będzie następować. Por.: „Czas trwania autorskich praw majątkowych będzie zapewne ulegał wydłużeniu […]” (E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie wczoraj, dziś, jutro… [w:] Ogólnopolska Konferencja Prawo autorskie a współczesna praktyka, 5-6 kwietnia 2006, Szczecin b.r.wyd., s. 15); „w międzynarodowej doktrynie prawa autorskiego nasilają się poglądy o konieczności dalszego wydłużenia autorskich praw majątkowych” (S. Tomczyk [w:] Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Komentarz, Warszawa 2011, praca zbiorowa (red. E. Ferenc-Szydełko), s. 265). Gdy się przy tym zważy ceny, które przychodzi dzisiaj płacić za egzemplarze wielu publikacji naukowych, to nie jest oczywistym czy wiązać jakiekolwiek nadzieje z domeną publiczną. Bo choć są to najczęściej edycje niskonakładowe, ale przecież bardzo drogie zważywszy nie tylko sytuację materialną wielu ludzi, nie tylko studiujących, ale i to, że są to często wydania w niemałym stopniu dotowane, teksty publikowane dostarczane są przez autorów w formie elektronicznej, honoraria autorskie co do zasady, z rzadkimi wyjątkami, niepłacone.

11 Moje sugestie w niczym nie umniejszają uznania dla przenoszenia utworów do domeny publicznej wolą autorów24. Oświadczenia CC0 są dobrem, przymus przechodzenia do domeny publicznej jest podejrzanym, co do motywów, przejawem imperium. Zadziwiająco rzadko ci, którzy wskazują zalety domeny publicznej zwracają uwagę na zjawisko zawłaszczania tej domeny dzięki czemu nie musi być ona wcale publiczna, ale tylko czyjaś. Dlatego warto przywołać uwagi T. Targosza25, w których wskazuje, że w „praktyce istnieje [..] kilka sposobów na wyjęcie utworów z domeny publicznej. Niektóre z nich są relatywnie nowe, inne zaś mają długą historię”, istnieje przy tym <<szereg sposobów „zawłaszczania” domeny publicznej, także przy użyciu prawnych instrumentów>>26. Wymowne jest na co T. Targosz wskazuje zanim wspomina o ograniczeniach (korzystania z utworów znajdujących się w domenie publicznej) wynikających z konieczności respektowania nieograniczonej czasowo ochrony autorskich praw osobistych. Wymienia on bowiem najpierw zabezpieczenia techniczne ograniczające korzystanie z nośników utworów będących w domenie publicznej. Także wcześniej wskazuje na ochronę uzyskiwaną przez opracowania utworów należących do domeny publicznej. Warto dodać, że najbardziej wyraziste jest owo zawłaszczanie w odniesieniu do znaków towarowych, które, co paradoksalne, mogą „zapewnić” np. tytułowi utworu znajdującego się w domenie publicznej w praktyce nieograniczoną czasowo (choć ograniczoną w sferze np. zasięgu asortymentowego w odniesieniu do towarów czy usług) wyłączność na rzecz tego, kto taki znak zarejestrował i będzie dbał o przedłużanie tej rejestracji27. ________________________________________________ 24 „Rzeczywiste komercyjne życie większości utworów nie trwa dłużej niż kilka lat. Większość książek wychodzi z obiegu po roku” (L. Lessig, Wolna kultura, Warszawa 2005, s. 160; na marginesie warto wspomnieć, że nawiązując do istniejącego do 1976 r. w USA systemu odnawiania ochrony praw autorskich autor ten zauważa, iż wymaganie „odnowienia oznaczało, że utwory, które nie potrzebowały już dłużej ochrony prawnoautorskiej, szybciej trafiały do domeny publicznej. Utworami pozostającymi pod ochroną byłyby te, które wciąż miały wartość komercyjną” (op.cit., s. 161). Zob. także np. K. Siewicz, Oprogramowanie wolne i własnościowe – instytucje prawne [w:] Ogólnopolska Konferencja…, s. 50 i n.; P. Wasilewski, Open content. Zagadnienia prawne, Warszawa 2008, s. 21 i n.; T. Targosz, op.cit., s ; O. Pankiewicz, Ewolucja wolnej licencji GNU General Public License v. 1.0, v. 2.0, v. 3.0 [w:] Zarys prawa własności intelektualnej, t. 1 Granice prawa autorskiego, Warszawa 2010, praca zbiorowa (red. J. Kępiński, K. Klafkowska-Waśniowska, R. Sikorski), s. 107 i n.; K. Siewicz, Dostosowanie wersji 3.0 licencji Creative Commons do prawa polskiego – wybrane zagadnienia [w:] Zarys…, s. 133 i n.; A. Jastrzębska, Organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi a Creative Commons, ZNUJ PzPWI, z. 108 (2/2010), s, 23 i n. Nadto zob. Ł. Jachowicz, Wolne oprogramowanie. Głos w panelu dyskusyjnym [w:] Ogólnopolska Konferencja…, s. 59 i n. 25 Zob. jego, op.cit., s 26 Op.cit., s. 538. 27 I choć nie dotyczy to domain public utworów, lecz warto wspomnieć tu losy skomercjalizowanych nazwisk czy wizerunków wielkich postaci, nie tylko Jana III Sobieskiego i F. Chopina (zob. np. J. Mazurkiewicz, Non omnis moriar. Ochrona dóbr osobistych zmarłego w prawie polskim, Wrocław 2010, s i n. oraz 718 i n.), które dzięki ochronie zapewnionej znakom towarowym i niekiedy firmie, zostały w istocie nie sprywatyzowane, ale zmonopolizowane bynajmniej nie przez ich dziedziców, co pozwala z wielkim dystansem ocenić iluzję pogodnych dywagacji o społecznych wartościach także autorskiej domeny publicznej. Zob. także J. Mazurkiewicz, Nie tylko o prawach osobistych twórców produktów leczniczych oraz reklamie tych produktów [w:] Rozwój prawa własności intelektualnej w sektorze farmaceutycznym, Warszawa 2010, praca zbiorowa (red. M. Załucki), s , gdzie o próbach komercjalizacji wizerunku i nazwiska Mahatmy Gandhiego.

12 3. Inaczej niż autorzy zajmujący się tym zagadnieniem28 nie mam pewności, co poprzedzało narodziny pomysłu o czasowym charakterze autorskich praw majątkowych, w szczególności jakie były tego racjonalne źródła: ekonomiczne, polityczne, społeczne, bo przecież nie kulturowe. Ale jeśli tak jak niektórzy autorzy doszukiwać się pierwocin takiego rozwiązania w różnorako określanych przywilejach nadawanych przez monarchów drukarzom29, to jest to wątpliwej wartości odwołanie, co najwyżej sugerujące, że w kapitalizmie i w minionym już socjalizmie dobrze się miały także przykre feudalne relikty. Zauważmy, że inne de lege lata aplikacje wygasania praw majątkowych, np. wygaśnięcie użytkowania wskutek niewykonywania go przez lat dziesięć (art. 255 k.c.), a także gaśniecie uprawnień np. procesowych znajduje swą racjonalizację w non facere ich podmiotu (uprawnionego). Podobnie co do istoty jest z ratio legis zasiedzenia, które wymaga nie tylko określonej postawy (facere) zasiadującego, ale i pasywności (non facere, choć raczej pati) tego, kto jest podmiotem praw do rzeczy lub nieruchomości będącej przedmiotem zasiedzenia. Taka też jest racjonalizacja instytucji oczywiście nietożsamych, ale przecież i nieodległych wygasaniu praw, np. przedawnienia będącego konsekwencją non facere tego, kogo prawo ulega przedawnieniu. Na gruncie prawa własności przemysłowej nie brakuje sytuacji pokrewnych co do czasowego charakteru i konsekwencji wygasaniu autorskich praw majątkowych30 (zob. np. art. 63 ust. 3, art. 90 ust. 1 pkt 1, art. 91, art. 921 , art. 95 ust. 3, art. 100 ust. 1, art. 105 ust. 6, art. 118 ust. 1, art. 153 ust. 2, por. jednak ust. 3, art. 168 ust. 1 pkt 1, art. 220 PWP). Ale przewidziane jest też gaśnięcie praw wskutek innych okoliczności (zob. np. art. 756, art. 90 ust. 1 pkt 2-4, art. 91, art. 921, art. 100 ust. 1, art. 118 ust. 1, art. 168 ust. 1 pkt 2, art. 169 ust. 1, art. 221 PWP), w tym polegających na non facere, np. nieużywaniem zarejestrowanego znaku towarowego albo facere, np. zrzeczeniem się prawa. ________________________________________________ 28Zob. np. E. Ferenc-Szydełko, Prawo autorskie na ziemiach polskich do 1926 roku, Zakamycze 2000, ZNUJ PzWiOWI z. 75, s. 11 i n. 29Zob. np. J. Błeszyński, Prawo..., 1988 s. 163; nadto zob. A. Matlak, op.cit., s. 305; M. Mróz, op.cit., s Czasowy charakter apm, jeśli przyjąć, że ukorzeniony był pierwotnie w przywilejach władców dla drukarzy, przewidujących krótki czas ochrony, był zapewne przejawem troski władcy o własny interes. Po wygaśnięciu przywileju można było nadać nowy przywilej, za każdym razem dla oczywistych powodów, nie z miłości do kultury czy nawet religii. 30„Czasowe ograniczenie autorskich praw majątkowych przypomina czasowe ograniczenie mocy patentów oraz praw z rejestracji wzorów użytkowych lub znaków towarowych” (S. Grzybowski, Prawo autorskie w systemie prawa [w:] S. Grzybowski, A. Kopff, J. Serda, Zagadnienia prawa autorskiego, Warszawa 1973, s. 51, tamże w przyp. 56 wzmianka o ówczesnych przepisach dopuszczających „możliwość dalszego nieograniczonego przedłużania czasu ochrony, za każdym razem jednak tylko na ograniczony okres”).

13 Te sytuacje są więc co do istoty zasadniczo różne od wygasania autorskich praw majątkowych, które następuje ipso iure (jak mawiano w naszej Kongresówce: „samem przez się prawem”), gdzie aktywność jego dotychczasowego podmiotu w niczym nie jest w stanie gaśnięciu prawa zapobiec. Jak widać są gaśnięcia „za coś” i jest gaśnięcie „za nic”. Uzasadnienie gaśnięcia „za nic” na gruncie prawa własności przemysłowej, np. w odniesieniu do prawa z patentu lub prawa ochronnego na wzór użytkowy ma jednak jasną racjonalizację, nieporównywalną z tym, co ma usprawiedliwiać gaśnięcie autorskich praw majątkowych. Warto też zauważyć, że art. 184 ust. 2 PWP przewiduje, iż ochrona „oznaczenia geograficznego jest bezterminowa […]”, choć wygaśnięcie i tej ochrony jest możliwe w wyniku okoliczności, które nie są przede wszystkim czy wyłącznie konsekwencją upływu czasu, bądź są następstwem oczywistego facere: „zrzeczenia się prawa przez uprawnionego przed Urzędem Patentowym, za zgodą osób ujawnionych w rejestrze jako uprawnionych do używania oznaczenia” (art. 192 ust. 1 i 5 PWP).

14 4. Także inne argumenty przemawiające za wygasaniem autorskich praw majątkowych nie przekonują mnie.31 Na przykład stwierdzenia S. Grzybowskiego, który po konstatacji, iż zarówno „doktryna, jak i legislacja uznają powszechnie za słuszne i celowe czasowe ograniczenia trwania majątkowych praw autorskich (łącznie z prawem do wynagrodzenia)” podnosi, że postulaty <<„wiecznej” ochrony prawnej, wysuwane zresztą bardzo rzadko, zapominają o tym, że ostatecznym przeznaczeniem dzieła jest przemiana go w dobro powszechne, z którego może korzystać cała ludzkość, jak również o tym, że zbyt długie utrzymywanie majątkowych praw autorskich stwarzałoby komplikacje, których rozwiązanie byłoby w praktyce niemożliwe. Sytuacja jest tutaj bowiem zupełnie inna od sytuacji w zakresie dóbr materialnych>> 32. Pogląd, że ostatecznym przeznaczeniem dzieła jest przemiana go w dobro powszechne ma prawo zastanawiać. I choć próba ustalenia, co jest „przeznaczeniem” dzieła w ogóle, a nawet dzieła określonego, wydaje się nierealna, warto na niektóre obserwacje sobie pozwolić. Oczywiste jest przy tym (mimo pozoru, który stwarzać może sugestia o „przeznaczeniu”), że nie chodzi o jakąś immanentną cechę utworu, żaden utwór bowiem, nawet święte księgi: Bhagawatvita, Biblia oraz Koran, takiej cechy własnej, oceniając rzecz z perspektywy pozareligijnej, nie posiadają. Nie jest to uwaga bez znaczenia, gdy się zważy, że przytoczona konstatacja o przeznaczeniu utworów dotyczy właściwości sugerowanej, może i mentalnie nadanej, ale nie własnej. To pozwala inaczej poprowadzić analizę poglądu S. Grzybowskiego. ________________________________________________ 31 Por. np. K. Golat, R. Golat, Prawo autorskie w praktyce, Warszawa 1998, s. 61. Warto pamiętać, że rozszerzanie czasu trwania autorskich praw majątkowych ma u nas niedługą tradycję, nieodległe są przecież czasy, kiedy ochrona ta w odniesieniu do niektórych utworów była bardzo krótka (zob. także np. Cz. Przymusiński, Spory twórców z jednostkami gospodarki uspołecznionej, PUG nr 1/1959, s. 15). Zob. nadto sformułowaną na gruncie p.a i podobną do wcześniej przywołanej przeze mnie, ale nie tak dwuznacznej opinii tego samego autora, że choć „służące wydawcy prawo jest ograniczone czasowo, ponieważ gaśnie ono najpóźniej wraz z prawem autorskim, a więc w Polsce z upływem lat 20 od śmierci autora”, to prawa „kupującego ograniczeniu takiemu natomiast nie podlegają” (A. Kopff, Charakter prawny umowy wydawniczej, SC t. VI, s. 344), co oczywiste w odniesieniu do nabywcy egzemplarza, który jednak apm przecież nie nabywa. Istotną jest natomiast konstatacja J. Błeszyńskiego, że uregulowanie „dotyczące trwania majątkowej ochrony autorskiej odnosi się do autorskiego prawa bezwzględnego. W konsekwencji znajduje zastosowanie do sytuacji osób, które w sposób pochodny nabyły prawo od autora, zarówno o charakterze bezwzględnym, jak i względnym”, co autor słusznie uzasadnia odwołaniem się do reguły nemo plus iuris… (Prawo..., 1988, s.168). Zob. nadto H. Nieciówna, Międzynarodowa reglamentacja obrotu dobrami kulturalnymi, ZNUJ Prace Prawnicze, z. 70, s ; T. Targosz, op.cit., s. 531 i n. 32 Op.cit., s. 49. Zob. także S. Grzybowski, Przedmiot i podmiot prawa autorskiego [w:] S. Grzybowski, A. Kopff, J. Serda…, s. 105 i n.; A. Kopff, <<Domaine public payant>>…, s ; A. Matlak, op.cit., s Zob. nadto J. Kosik, op.cit., s. 59. Por. E. Ferenc-Szydełko, op.cit., s. 26.

15 Otóż, co prawda większość utworów poddanych reżimowi także polskiego prawa autorskiego po jakimś czasie znajduje się, trudno bowiem mówić, że „przechodzi”, w domenie publicznej, czyli, powiedzmy, staje się „dobrem powszechnym, z którego może korzystać cała ludzkość”, ale jest to konsekwencją rozwiązania normatywnego, nie zaś sugerowanej predestynacji dzieła. Nie brakuje jednak takich utworów, które w założeniu twórcy nie mają się stać dobrem powszechnym. Intymny wpis do niegdysiejszego sztambucha czy podobna co do treści dedykacja w podarowanej książce, z oczywistej intencji piszącego ma być „dziełem” znanym wąskiemu kręgowi, a nierzadko jednej osobie poza autorem. Wykorzystywanie takiego utworu wtedy, gdy prawa doń majątkowe znalazły się w domenie publicznej stanowiłoby oczywiste naruszenie autorskich dóbr osobistych i dóbr, których ochrony dotyczą art. 23 i 24 k.c. Są też utwory, np. mandale, które poza wyjątkowymi sytuacjami są i mają być znane tylko ograniczonemu kręgowi odbiorców33, np. tym, którzy mieszkają lub odwiedzą tybetański klasztor Lamayuru w indyjskim Ladakhu, wtedy, gdy usypany z piasku przez mnichów utwór istnieje nierzadko przez kilka godzin tylko. Oczywista nie tylko dla tworzących mandalę mnichów jest nie tylko jej krótkotrwałość, co samo przez się nie wyklucza uzyskania statusu dobra powszechnego, ale jej percepcyjna ograniczoność, dzisiaj powiedzielibyśmy może „niszowy charakter”. Istotną dla moich rozważań jest zaś obserwacja, że utwór ten ma inny sens niż większość utworów, także religijnych, chodzi bowiem o to, że zanim możliwe byłoby przekształcenie się go w dobro powszechne jest on unicestwiany przez samych twórców, a owo unicestwienie nie jest finalną przypadłością, lecz jego ostatecznym przeznaczeniem (rzecz racjonalnie ujmując); dla buddystów zniszczenie to ma swój istotny sens par excellence religijny, choć właściwsze byłoby tu określenie: sens duchowy. Podobnie, choć z innych przyczyn, ma się rzecz z utworami, które sam twórca niszczy zanim je komukolwiek pokaże. ________________________________________________ 33 Podobnie jest z ikebaną, czy z czasowymi instalacjami artystycznymi, których prawnoautorski status jest oczywisty.

16 Trudno zważyć proporcje, ale chyba utworów, które z założenia nie są predysponowane do uzyskania statusu dobra powszechnego jest więcej (czy nie większość zważywszy najliczniejsze utwory niszowe, nie tylko dziecięce laurki czy amatorskie graffiti?). Choćby nie tylko tak nazwane, ale rzeczywiste improwizacje muzyczne34, pantonimiczne, choreograficzne, teatralne, jeśli nie zostaną utrwalone w jakimkolwiek nośniku (czy opisane), mają przecież naturę utworów incydentalnych, powstających i istniejących tu i teraz, a więc „nigdzie indziej i nigdy więcej”, czyli poza kręgiem tego, co ma prawo kojarzyć się z kategorią dobra powszechnego; bez wątpienia są one i mają być dobrem niedostępnym całej ludzkości.35 Takich utworów było, jest i miało być dużo więcej, żeby tylko przykładowo wspomnieć te, których nie spisano, opowieści Sabały, listy Witkacego do żony Jadwigi, których nikt inny poza nią czytać nie miał36 czy utwory wydane wbrew woli twórców, np. F. Chopina, F. Kafki, K. K. Baczyńskiego. Przywołane tu konstatacje, choćby dotyczyły one wąskiego kręgu utworów (a tak chyba nie jest), unaoczniają wątpliwą zasadność tezy, że „ostatecznym przeznaczeniem dzieła jest przemiana go w dobro powszechne, z którego może korzystać cała ludzkość”. Wydaje się zresztą, że ów sugerowany przez S. Grzybowskiego teleologiczny charakter dzieła jest konceptem biorącym się z pewnych oczekiwań, oglądu, może nawet i filozofii tworzenia, która przecież, jak każda filozofia, nie jest monolitem, więc może i jak widać powinna dopuszczać istnienie dzieł, których przeznaczeniem nie jest bycie dobrem powszechnym. ________________________________________________ 34 Zob. J. Preussner-Zamorska, Improwizacja muzyczna jako przedmiot ochrony prawnej. Wprowadzenie do tematu, ZNUJ PzWiOWI z. 41, s. 20 i n. 35 Posługuję się tu sformułowaniem S. Grzybowskiego piszącego o „całej ludzkości”, choć jest ono bez powodu przesadne (zob. także M. Mróz, op.cit., s. 287). Wystarczyłoby ograniczyć się do wyrazu „ludzkość”, ona bowiem zawsze jest „cała”; kontekst, w którym wyrażeniem tym posłużył się S. Grzybowski nie uwzględnia też tego, że owa „cała ludzkość” pomija tę jej bez porównania większą część, która zmarła. Nie czynię tych prima facie czwartorzędnych uwag bez powodu, chciałbym bowiem jedynie wskazać na emfazę towarzyszącą argumentacji, w której wartość powątpiewam. Podobnie oceniam pojęcie „wygasania” autorskich praw majątkowych. One bowiem nie gasną ex natura rerum, jak np. prawo własności drewnianej komórki, która spłonęła po uderzeniu pioruna i to jeszcze zanim pożar dogasł (czyli „wygasł”). One są „gaszone” przez tych, którzy uważają, że wygaszane być powinny. Sformułowanie o „wygasaniu”, choć oczywiste jest jego użycie przez ustawodawcę, sugeruje też, przynajmniej laikom, naturalność tej cechy, która naturalną, np. jak piorun, nie jest. Warto tu przywołać uwagi T. Targosza, który nawiązując do sformułowań „tomber dans le domaine public” oraz „to fall into the public domaine” zauważa, że po <<polsku moglibyśmy zatem mówić o „wpadaniu” w domenę publiczną, „wpadanie” zaś może wywoływać negatywne konotacje jako akt dość nieprzyjemny, przed którym należałoby się chronić>> (op.cit., s. 532). Ta refleksja, z czego nie czynię zarzutu, pomija to, że domena publiczna nie powstała sama, lecz została „urządzona”, stąd owo „wpadanie” jest raczej „chwytaniem”. 36 Zob. np. J. Mazurkiewicz, Nie ufaj żonie, nie licz na fanów..., Rz nr 98/1997, s. 20. M. i Z. Zaporowskie, Śmiertelnie bezbronni. Wywiad z J. Mazurkiewiczem, Newsweek Polska nr 44/2007,

17 Można też na zatroskanie o to, by wszystkie dzieła stały się ostatecznie dobrem powszechnym, z których mogłaby korzystać cała ludzkość zauważyć, że nie jest jasne, dlaczego miałoby to nastąpić dopiero „ostatecznie” (pomijając naturalną nieokreśloność tego, co „ostatecznie” oznacza, ani kiedy ma miejsce). Bo przecież najczęściej podnoszona dla uzasadnienia wygasalności autorskich praw majątkowych troska o powszechną dostępność utworów37 nie powinna być mniejszą, a przeciwnie: powinna być większą w ciągu pierwszych dziesięcioleci od śmierci twórcy aniżeli siedemdziesiąt lat potem38. To zaś mogłoby przecież przemawiać za paradoksalnym rozwiązaniem odmiennym od przyjętego, czyli nie za ograniczonym trwaniem autorskich praw majątkowych post mortem, ale za szybkim wygasaniem ich już ante mortem, a może nawet brakiem takich praw w ogóle. Niemała część, a zapewne nawet większość utworów jest przecież ważka dla odbiorców tuż, albo w mniej lub bardziej krótkim czasie po ich powstaniu. I choć nierzadko nie zatracają one swoich walorów artystycznych, informacyjnych, emocjonalnych także po wygaśnięciu związanych z nimi praw majątkowych, najbardziej pożądane mogłoby się zdawać, gdyby już od swych twórczych narodzin stanowiły dobro powszechne, dostępne dla szerszego kręgu odbiorców niż ci, którzy gotowi są zaspokoić pieniężne oczekiwania podmiotów autorskich praw majątkowych. ________________________________________________ 37 Warto na marginesie wspomnieć o procesie wytoczonym przez wdowę po T. Trepkowskim Wydawnictwu X, które wydało plakaty jej męża bez zawierania umowy z jego spadkobierczynią, rozstrzygniętym na korzyść wdowy, mimo powoływania się przez pozwanego, że działał on „w błędnym przekonaniu, że może wydać utwór zmarłego [...]” oraz, „że kierował się chęcią uczczenia pamięci zmarłego” (orz. SN z 31 VIII 1963 r., 1 CR 1110/61, PUG nr 6/1964, s. 165). Nie można bowiem wykluczyć, że uzasadniona troska wdowy o wynagrodzenie, gdyby została ujawniona przed publikacją, skłoniłaby wydawcę do zrezygnowania z edycji pomyślanej dla uczczenia pamięci jej męża i upowszechniającej post mortem jego twórczość. Por. o tym orzeczeniu aprobująco Z. Bidziński, J. Serda, Ochrona praw autorskich w świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego, PzW z. 17, s. 16. Zob. nadto Ks. Konarski, Zakres ochrony majątkowych praw autorskich na podstawie art ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz jej stosunek do ochrony na podstawie kodeksu cywilnego, PPH nr 9/1998, s. 18. 38 O interesujących polskich propozycjach wieczystości autorskich praw majątkowych, które po wygaśnięciu praw spadkobierców miały otrzymać „Akademja literacka lub Akademja Umiejętności na zawsze” zob. F. Zoll [w:] S. Gołąb, Ustawa o prawie autorskiem z dnia 29 marca 1926 r. z materjałami, Warszawa 1928, s. 27. Zob. także S. Gołąb, op.cit., s i , nadto zob. s

18 Oczywiście, nie sugeruję tak lewackiego rozwiązania, chciałem się jedynie zadumać nad zasadnością rozważanego argumentu o ostatecznym przeznaczeniu dzieła. Na czym bowiem w przedinternetowej rzeczywistości, w której pogląd ten został wyrażony, miałaby polegać owa powszechna dostępność i czym ona w istocie różnić się miała od ograniczonej (w domyśle) dostępności wtedy, gdy autorskie prawa majątkowe do utworu istniały? Zresztą, nawet ten, kto dokona internetowego wydania utworu, do którego prawa majątkowe wygasły, wbrew verba legis, lecz zważywszy ratio legis art. 40 PA, nie powinien chyba być wolny de lege ferenda od obowiązku wpłat na Fundusz Promocji Twórczości39, z czego wolno wnosi, o czym już wspominałem i co ma przecież miejsce, że nie będzie go z zasady udostępniał za darmo. Także uwaga, że „zbyt długie utrzymywanie majątkowych praw autorskich stwarzałoby komplikacje, których rozwiązanie byłoby w praktyce niemożliwe”40 albowiem sytuacja „jest tutaj […] zupełnie inna od sytuacji w zakresie dóbr materialnych” warta jest zadumy. ________________________________________________ 39 W art. 40 ust. 1 i 2 PA mowa jest o producentach i wydawcach egzemplarzy  „utworów literackich, muzycznych, plastycznych, fotograficznych i kartograficznych, niekorzystających z ochrony autorskich praw majątkowych […]” oraz „chronionych opracowań utworów niekorzystających z ochrony autorskich praw majątkowych […]”, nie wydaje się więc, by miało to odnosić się także do niemających postaci egzemplarzy internetowych edycji (por. także art. 6 ust. 1 pkt 1, 3 i 6-8 PA). 40 Jeśli nie byłoby dowodu, że apm należą do kogoś innego można byłoby przyjąć domniemanie prawne, że należą one do osób, które odziedziczyłyby prawa po twórcy, choćby pośrednio.

19 Otóż, może się wydawać, że możliwość długotrwałej egzystencji autorskich praw majątkowych spowoduje trudności, których rozwiązanie będzie niemożliwe. Chodzi zapewne o ustalenie kręgu spadkobierców oraz ich spadkowych praw w odniesieniu do autorskich praw majątkowych. I jeśli myśleć o takich prawach pozostałych po Homerze, zapewne przyznać należałoby S. Grzybowskiemu rację i to nie przede wszystkim dlatego, że niektórzy istnienie Homera poddają w wątpliwość. Zupełnie inaczej wyglądać mogłoby ustalanie kręgu potomków i kolejnych dziedziców oraz przysługujących im autorskich praw majątkowych po twórcach zmarłych osiemdziesiąt, sto, a niekiedy i kilkaset lat temu. Nie byłoby np. większych trudności z ustaleniem żyjących dzisiaj potomków Mikołaja Reja z Nagłowic, jednym z nich był bowiem urodzony w Warszawie w 1938 r. N. A. Rey, ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce w latach Nie można zupełnie wykluczyć, że udałoby się znaleźć dzisiaj nawet dziedziców autorskich praw majątkowych po Chopinie41. Także, gdyby rozważać wygasłe już autorskie prawa majątkowe po Witkacym, to przecież zapewne spadkobierczynią jego była zmarła w 1968 r. w Warszawie żona Jadwiga (witkacolodzy są pewni, że nie pozostawił on potomstwa, ale sam Witkacy chyba takiej pewności nie mógł mieć), jest więc jasny trop, którym ustalający do kogo mogłyby należeć jego autorskie prawa majątkowe mógłby bez większych trudności pójść. Argument wskazujący na trudność w ustalaniu dziedziców autorskich praw majątkowych, nieco inaczej niż dotyczący tych, którzy nabyli te prawa inter vivos, jest w zasadzie bezprzedmiotowy w odniesieniu do twórców współczesnych42. Nie tylko internetowe elektroniczne bazy danych pozwalają z reguły na ich łatwe i szybkie odszukanie43. ________________________________________________ 41 Hanna Wróblewska-Straus wspominała o bliskich kontaktach w okresie międzywojennym L. Bienentala, kolekcjonera autografów i pamiątek po Chopinie, z rodziną Ludwiki Jędrzejowiczowej, jednej z dwóch sióstr Chopina, a także o jej wnuczce Marii i o wnuczce Laurze, zmarłej później, w warszawskim szpitalu, podczas II wojny światowej (J. Marczyński, Człowiek poznawany w listach, Rz nr 155/1998, s. 19). 42 Choć nie tylko. Jak zauważa T. Targosz: „Ograniczony okres ochrony uzasadnia się często przez odwołanie się do kosztów poszukiwania (trading costs) i kosztów transakcyjnych (transaction costs). Nowe technologie mogą istotnie przyczynić się do redukowania tych kosztów, np. za pomocą Digital Rights Management (DRM), tak że odnalezienie uprawnionego i zawarcie z nim odpowiedniej umowy nie będzie już stanowiło problemu” (op.cit., s ). 43 Jak zauważyła E. Ferenc-Szydełko: „ze względu na informatyzację życia społecznego, coraz mniej uzasadnione są uwagi o trudnym dostępie do spadkobierców, od których woli zależy dostęp do utworu i jego rozpowszechnianie” (Prawo autorskie wczoraj…, s. 15). Przykładem niech będzie chociażby informacja wydawców wyśmienitego „Dziennika z lat okupacji” Z. Klukowskiego, lekarza ze Szczebrzeszyna: „Dziennik i wspomnienia z lat nie były dotąd znane w oryginale. Co więcej – w ogóle nie było ich w Polsce. Udało nam się odnaleźć w Tajlandii wnuka Autora, Andrew Klukowskiego, który zgodził się na przekazanie brakujących oryginałów do Polski, a także na taką, całościową edycję” (Z. Gluza, Od wydawcy [w:] Z. Klukowski, Zamojszczyzna, t. I , Warszawa 2007, s. 5).

20 Komplikacje, które wywoływałoby niekiedy „zbyt długie” trwanie autorskich praw majątkowych chyba nie są więc tutaj tak zasadniczo odmienne od tych, gdybyśmy dziś podejmowali trud ustalenia dziedziców nieautorskich praw majątkowych po zmarłych. W szczególności, gdy chodzi o rzeczy ruchome komplikacje okazałaby się dużo większe, przede wszystkim dlatego, że obrót takimi rzeczami jest z reguły dyskrecjonalny, podczas gdy obrót autorskimi prawami majątkowymi jest prawie zawsze ujawniany przez nabywcę, który z praw tych najczęściej publicznie korzysta. Sytuacja dotycząca ustalania podmiotów niewygasających praw majątkowych do ruchomości nie byłaby więc tożsama takiemu statusowi nieruchomości, gdzie ustalenie kolejnych następców prawnych ułatwiały i ułatwiają wpisy w stosownych rejestrach, mimo że nie były one niegdyś powszechne, nie miały więc charakteru porównywalnego ze współczesnymi księgami wieczystymi44. Nie kwestionując oczywistej konstatacji, że w rozważanym kontekście sytuacje są odmienne, gdy porównać los autorskich praw majątkowych i praw majątkowych do dóbr materialnych, nie sposób więc uznać, że odmienności te usprawiedliwiają konkluzję, iż sytuacje te są w istocie zupełnie inne. ________________________________________________ 44 Inna sprawa, że konsekwencją niedostatków płynących z braku rejestru praw do utworów wcale nie musi być wygasalność autorskich praw majątkowych. Remedium mogłoby się okazać stworzenie takiego rejestru; wydaje się, że byłoby to wyzwanie dużo mniejsze niż istniejące już rejestry związane z prawami do własności przemysłowej pomijając nieporównywalny rejestr jakim są księgi wieczyste. Rejestr taki nie musiałby mieć charakteru rejestru praw do konkretnych utworów, ale wszelkich autorskich praw majątkowych twórców i po nich. Wydaje się, że taki rejestr mógłby powstać jako przedsięwzięcie niepubliczne, nie mieć charakteru obowiązkowego i służyć jedynie jako pomoc w ustalaniu osób, którym te prawa przysługują. Tak jak w oczywistym interesie nabywców nieruchomości jest obowiązek, poza ewentualnym konstytutywnym charakterem wpisu, ujawniania swych praw w księgach wieczystych, w interesie następców autorskich praw majątkowych leżałoby ujawnianie przede wszystkim swego właścicielskiego statusu w rejestrze praw autorskich i pokrewnych. Nie proponuję jednak takiego rejestru, nie dla oczywistych trudności z jego istnieniem, ale z przeświadczenia, że nie jest nieodzowny. Por. art. 228 ust. 1 PWP oraz rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z 20 V 2008 r. oraz w sprawie rejestrów prowadzonych przez Urząd Patentowy Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. Nr 91, poz. 564). Zob. także uwagę W. Kotarby: „Nie wszystkie jednak dobra niematerialne mogą być objęte rejestracją. Znacząca ich część posiada bowiem ze swej natury charakter dóbr nie poddających się sformalizowanemu opisowi. Trudno też sobie wyobrazić zapewnienie możliwości potwierdzania praw do olbrzymiej i wciąż rosnącej ilości utworów literackich, muzycznych, plastycznych, naukowych itp.” (Zakres przedmiotowy dóbr niematerialnych [w:] Naruszenia praw na dobrach niematerialnych, Warszawa 2001, praca zbiorowa (red. T. Szymanek), s. 18).

21 Pozornie wbrew sobie widzę powody by zwrócić uwagę, że intencje troski nawet o wydłużenie apm mogą być różne45. Wspomina o tym D. Flisak46, gdy uzasadnia opinię, że zamierzone w 2008 r. przez Komisją Europejską wydłużenie okresu ochrony praw pokrewnych do muzycznych wykonań oraz ich nagrań miało niewiele, czy raczej nic wspólnego z troską o los artystów, która stała się tylko „pretekstem do poprawy sytuacji przemysłu fonograficznego. Sposób, w jaki forsuje się interesy tej grupy przedsiębiorców, jest podręcznikowym przykładem sprawnego lobbingu”47. Odnoszę nieodparte wrażenie, że paradoksalnie także idea domeny publicznej służyć ma przede wszystkim przedsiębiorcom, tyle że tym (stanowiącym przytłaczającą większość), którzy ante czy post mortem nie nabyli autorskich praw majątkowych. ________________________________________________ 45 Choć wskazuje się przede wszystkim na konieczność wydłużania trwania apm ze względu na wydłużanie się przeciętnego ludzkiego życia i oczywistą funkcję alimentacyjną tych praw. Co do tej funkcji, a także takiej, która określana jest jako socjalna zob. szerzej A. Matlak, op.cit., s. 315 i n., por. s , nadto np. A. Kopff, op.cit., s. 16; J. Błeszyński, Czas…, s. 74; J. Błeszyński, Prawo..., 1988, s Zob. także D. Flisak, Wydłużenie…, s. 79, gdzie autor wspomina o tej funkcji na drugim miejscu najpierw wskazując na interes amortyzacyjny, związany z „amortyzacją poczynionych inwestycji w postaci nakładu własnej pracy oraz własnych środków finansowych […]”. Warto w tym miejscu przywołać też refleksje, które można odnieść i do rozważań nad zasadnością wygasania apm, mimo że ich autorzy takiej perspektywy chyba nie brali pod uwagę. „Motorem wydajnej, czasem niewytłumaczalnie intensywnej pracy twórczej ludzi w podeszłym wieku, jest m. in. chęć zabezpieczenia osób bliskich” (S. Sołtysiński, Przenoszalność prawa do wynagrodzenia twórcy pracowniczego projektu wynalazczego, PzW z. 41, s. 78). „Autor żyje, aby tworzyć, ale i tworzy, aby żyć. Wiele przykładów dawnych i współczesnych, nieraz bolesnych, uczy rozumieć, jak swym mozołem pisarskim, z nierzadkim przeżywaniem chwil pisarskiej klęski, mistrzowie słowa i jego rzemieślnicy zarabiają na życie. Związana zwłaszcza z rzymską myślą prawną własnościowa konstrukcja ochrony autora, z właściwymi jej ograniczeniami, może czynić zadość autorskim aspiracjom i wymaganiom zabezpieczenia pracy i życia. Może ona też odpowiadać w pełni społecznemu wymaganiu upowszechniania kultury i nauki” (J. Kosik, op.cit., s ). 46 Op.cit., s. 105, s. 76 i n. 47 Op.cit., s. 87. W odniesieniu do twórczości, której status rozważa D. Flisak, sytuacja jest specyficzna. Choć przecież nie jest to argument obezwładniający ideę nawet tylko przedłużenia apm do tej twórczości. Argumentacja autora nie w pełni mnie przekonuje. Na dłuższych apm artyści mogą jednak zarobić więcej niż na krótszych, np. gdy będą je przenosić na nabywców. Zob. także D. Flisak, op.cit., s oraz 82-82, gdzie refleksje podnoszące, że fikcją (głównie w związku z umowami buy-out, czyli umowami kompleksowymi przenoszącymi uprawnienia artystów wykonawców na producentów fonogramów w zamian za jednorazowe honorarium) jest rzekome rozszerzenie ochrony praw tzw. anonimowych muzyków sesyjnych, będące zdaniem autora leitmotywem ustawodawcy europejskiego. Tyle że autor wspomina, iż zamiar wydłużenia tych praw był początkowo i nieskutecznie zapoczątkowany „przez brytyjskie firmy (stowarzyszenia firm fonograficznych), jak można domniemywać, w obliczu rychłej utraty praw ochronnych do wczesnych nagrań szczególnie popularnych twórców (np. Cliffa Richardsa czy Beatlesów)” (op.cit., s. 78), a więc nie anonimowych muzyków sesyjnych.

22 Dodać warto, co zresztą oczywiste, że wieczne trwanie autorskich praw majątkowych w niczym nie przeszkodziłoby przyjęciu, iż niektóre utwory mają status tzw. utworów osieroconych48. Nie byłoby to więc barierą ich publikowania i dostępu do nich w sytuacji, w których ustalenie podmiotów tych praw jest niemożliwe (trudności w ich ustaleniu nie powinny być m.zd. wystarczającym uzasadnieniem dla uznawania „sierocego” statusu utworu). ________________________________________________ 48 Zob. S. Stanisławska-Kloc, Utwory „osierocone”, PIPWIUJ z. 100, s. 453 i n. (definicja utworu osieroconego na s. 455 i n.); A. Vetulani, Dzieła osierocone – w poszukiwaniu europejskiego rozwiązania, ZNUJ PzPWJ z. 103, s. 26 i n. (s. 27: dziełem osieroconym jest „dzieło lub przedmiot praw pokrewnych chroniony prawem autorskim, na którego eksploatację nie ma zgody podmiotu autorsko-uprawnionego, a uzyskanie jej jest utrudnione ze względu na brak możliwości skontaktowania lub nawet zidentyfikowania podmiotu”).

23 5. Autorskie prawa majątkowe zalicza się do własności intelektualnej
5. Autorskie prawa majątkowe zalicza się do własności intelektualnej. Pomijając zasadność posłużenia się tu przymiotnikiem „intelektualna” oczywistą jest konwencjonalność posłużenia się tutaj określeniem „własność”. Sam porównań autorskich praw majątkowych z prawem własności nie przeceniam. Nie przeceniam też związanych z tym aspektów odmienności kategorii własności intelektualnej49, o czym niemało już napisano i zapewne jeszcze, są bowiem zwłaszcza ostatnio po temu powody, napisane zostanie. Oczywiste odmienności pomiędzy tymi kategoriami występują, ale też trudno podważać bardziej językowy uzus niż normatywne racje, aby rozważać quasi-właścicielski status praw własności intelektualnej i w szczególności o takiej własności mówić i pisać50, choć jasne jest, że poprawnie byłoby mówić i pisać co najwyżej, jakby to dziwacznie nie brzmiało, o prawie do mienia intelektualnego (por. art. 44 k.c.). Donioślejsze wydają mi się inne obserwacje, np. ta, że własność intelektualna bardziej zasługuje na miano własności niż własność rzeczy. Podzielam bowiem pogląd, że „naturalne prawo autora do stworzonych dzieł […] jest nawet lepiej uzasadnione niż zwykłe prawo własności, bo obejmuje wytwory umysłu najściślej związane z autorem”51. Ta konstatacja jest znaczącą zważywszy jak odmiennie potraktowano własność rzeczy i autorskie prawa majątkowe. ________________________________________________ 49 Pomimo „niewątpliwych analogii, autorskie prawa majątkowe w niektórych aspektach ochrony, zdecydowanie odbiegają jednak od regulacji prawa własności” (S. Tomczyk, op.cit., s. 264), czego uzasadnienie widzi autor w tym, iż utwór nie podlega „charakterystycznemu dla wytworów materialnych procesowi zużycia lub zniszczenia”, co nie jest prawdą nie tylko w przypadku zniszczenia jedynego nośnika utworu, ale i w odniesieniu do naturalnego ekonomicznego „zużycia” wielu, jeśli nie większości utworów, bowiem głównie eksploatacja, ale także sam „upływ czasu z reguły istotnie zmniejsza wartość utworu (lub przedmiotu praw pokrewnych)” (D. Flisak, op.cit., s. 79), co musi się przecież przełożyć także na niższą cenę egzemplarza. 50 Zdaniem J. Gresera elementem „spajającym prawa autorskie i prawa człowieka jest pojęcie własności” (Prawa autorskie a prawa człowieka [w:] Zarys…, s. 191, zob. także s. 194 i n.). Podzielam tę opinię, ale uważam, że tym elementem nie jest tylko to pojęcie, ale także, a zważywszy wygasalność autorskich praw majątkowych przede wszystkim kategoria dóbr osobistych. 51 T. Targosz, op.cit., s. 533 i przyp. 10, nadto zob. s. 535 przyp. 20.

24 Frapujące jest też często spotykane w nowoczesnym piśmiennictwie prawa autorskiego przeciwstawianie prawa własności intelektualnej prawu do wolności, czy nawet wolności samej. Wymowne, że na taki koncept nie wpadają rozważni z natury specjaliści od własności na gruncie prawa rzeczowego oraz obligacyjnego. I choć na gruncie prawa własności intelektualnej nie brakuje rozwiązań, które są wyrazem uzasadnionego respektu dla tak czy inaczej postrzeganej wolności innych, wskazywanie na wolność jako uzasadnienie wygasalności autorskich praw majątkowych, wydaje się być prima facie nader anarchistycznym pomysłem, gdy w istocie „uzasadnienie” to wydaje mi się zdominowane par excellence kapitalistyczną (żeby nie powiedzieć, z oczywistą przesadą, imperialistyczną) zapobiegliwością o prawo do komercyjnego eksploatowania cudzych (do niedawna) dóbr. W piśmiennictwie jasno widać, że antynomia „własność intelektualna – wolność” skłania badaczy głównie do odmiennych wniosków. I choć nikt, nawet koryfeusze „wolnej kultury”52, nie odżegnują się od respektu dla własności intelektualnej, to przecież opowiadając się za wolnościową ideą domain public i podnosząc jej zalety, jakoś bardzo łatwo zapominają, że stymulowanie twórczej aktywności powinno polegać przede wszystkim na takim stymulowaniu twórcy, które chroniłoby majątkowe interesy jego, jego bliskich i dziedziców jego apm, podczas gdy wygasanie tych praw nie sposób za przejaw takiej stymulacji uznać. 53 ________________________________________________ 52 W sztandarowym przesłaniu L. Lessing stwierdza: „Wolna kultura nie jest kulturą bez własności […]. Kultura bez własności […], to kultura anarchii, a nie wolności. Anarchia nie jest tym, do czego dążę […]. Wolna kultura, podobnie jak wolny rynek, jest wypełniona własnością […]. Jednak tak jak wolny rynek degeneruje się, gdy własność nabiera cech feudalnych, podobnie wolna kultura może być wykoślawiona poprzez ekstremizm praw własności, które ją określają” (Wolna kultura, Warszawa 2005, s. 24). Te zdania L. Lessig odnosi do własności, dopiero na drugim miejscu, co w cytacie pomijam, wskazuje na prawo twórcy do wynagrodzenia. 53 Por. jednak L. Lessing, op.cit., s

25 Osobnym wyzwaniem jest próba chyba jednak usprawiedliwionej oceny wygasalności autorskich praw majątkowych w perspektywie konstytucyjnej zasady, że „Rzeczpospolita Polska chroni własność i prawo dziedziczenia”(art. 21 ust. 1 Konstytucji RP), a nawet zgodności z postanowieniem zawartym w art. 21 ust. 2 Konstytucji RP, w którym przewidziano, że wywłaszczenie „jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem”. W istocie bowiem, w wymiarze ekonomicznym, owo wygasanie ex lege autorskich i pokrewnych praw majątkowych jest wywłaszczaniem54, choć tak się nie nazywa, dokonywane jest zaś z założenia bez jakiegokolwiek odszkodowania, nie tylko słusznego, nie ma charakteru aktu indywidualnego, jest bowiem powszechne (totalne?), nie można go zaskarżyć, nie dotyczy konkretnego utworu tylko wszystkich, nie jest wywłaszczeniem na rzecz określonego podmiotu, ale „dla całej ludzkości” (w to wliczając „czarnie niewdzięczną” ludność państw sojuszniczo „stabilizowanych”), dokonywane jest nie tylko dla „celu publicznego”, ale i dla prywatnego (jeśli znajdujące się w domenie utwory wolno eksploatować gospodarczo) itd. 55 ________________________________________________ 54 Co prawda w innym kontekście, bo klasycznego wywłaszczenia, ale J. Kosik odnosząc się do stwierdzeń o tzw. własności autorskiej zauważył: <<nie wchodzi […] w rachubę „wywłaszczenie” praw autora>> (op.cit., s. 64, zob. także s. 63). Niestety, jest gorzej. 55 Por. S. Jarosz-Żukowska, Konstytucyjna zasada ochrony własności, Zakamycze 2003, s. 229 i n. Zob. także T. Pistol, Instytucja wywłaszczenia a prawo do własności jako prawo człowieka, Państwo i Społeczeństwo nr 1/2010, 114, gdzie stwierdzenie, że „prawo własności prywatnej jako prawo człowieka, jest podstawą sprawiedliwości i efektywności całego systemu prawa”. Dalej (bez wyjaśnienia dlaczego wymienia tylko kulturę - i chyba zbytecznie cywilizację - okcydentalną) opinia, iż „dorobkiem cywilizacji i kultury zachodniej jest uznawanie prawa własności prywatnej za prawo człowieka, prawa tak podstawowego, jak wolność” (trochę nielogicznie, ale tak w oryginale).

26 6. O obowiązku wpłat Funduszu Promocji Twórczości (zob
6. O obowiązku wpłat Funduszu Promocji Twórczości (zob. przede wszystkim art. 40 PA)56 wypowiadano się prawie wyłącznie krytycznie57. Były i są po temu powody, niektóre wspomniane jeszcze przez A. Kopffa odnoszącego się do takiego projektu, chyba pierwszego po wojnie badacza, który o podobny fundusz u nas zabiegał. Posunięto się nawet do zarzutu, że Fundusz ten to relikt socjalizmu58, co oczywiście o instytucji tej miało w popeerelowskiej Polsce bardzo źle świadczyć. Tyle, że przecież podobne idee czy pokrewne fundusze pojawiły się najpierw w ustawodawstwach państw kapitalistycznych i moim zdaniem w części tylko usprawiedliwionym może być „zarzut”, że były one już wtedy zarażane socjalistycznym bakcylem. To raczej idea wygasania autorskich praw majątkowych pokrewna wydaje się być groteskowym i chwała Bogu chyba tylko raz zrealizowanym (w Kambodży pod władzą Pol Pota) pomysłom likwidacji prawa spadkowego, a może nawet przypisywanej niektórym socjalistom złośliwej sugestii nadziei na posiadania wspólnych żon, jako swoistej małżeńskiej (bo przecież nie pozamałżeńskiej) domeny publicznej. ________________________________________________ 56 Zob. np. E. Traple, Autorskie…, 2003, s. 189 i n.; E. Traple, Autorskie…, 2007, s ; J. Szczotka, op.cit., s 57 Zob. np. J. Barta, R. Markiewicz [w:] J. Barta…, 2001, s. 309 i n.; J. Barta, R. Markiewicz [w:] J. Barta…, 2005, s. 380 i n.; E. Traple, op.cit., s. 208; W. Orżewski, Wydawca i prawo, Warszawa 2009, s. 115 (autor, choć nie tylko on, nazywa Fundusz Promocji Twórczości „funduszem martwej ręki”, co jest nietrafnym i o podejrzanej u nas proweniencji określeniem, albowiem nikt nie musi być martwy, tylko prawa, które wygasły, już nie istnieją, co następuje z upływem czasu, a nie ze śmiercią ich ostatniego podmiotu; por. ustawę z 20 III 1950 r. o przejęciu przez Państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego, Dz. U. Nr 9, poz. 87 ze zm.); J. Barta, R. Markiewicz [w:] Prawo…, 2011, s. 292 oraz 297 i n. Por. S. Tomczyk, op.cit., s , który chyba jako jeden z nielicznych wystąpił z obroną Funduszu. Wcześniej uczynili to J. Zaporowska, J. Mazurkiewicz, Rozbój w biały dzień, Rz nr 125/1995, s. 15. A zanim powstał u nas ten Fundusz obawy z nim związane próbował rozwiać A. Kopff, op.cit., s. 19, w tym przyp. 37 i 38. Zob. także J. Mazurkiewicz, Non omnis moriar…, s 58 Chyba najsurowszą i co do szczegółowych regulacji często uzasadnioną krytykę Funduszu Promocji Twórczości, nazywanego i przez jej autora funduszem tzw. martwej ręki, przedstawił A. Karpowicz, Autor-Wydawca. Poradnik prawa autorskiego, Warszawa Kraków 2009, s , na tej ostatniej stronie stwierdza on: „Nie zlikwidowano zatem tego reliktu realnego socjalizmu, lecz go twórczo wzmocniono”.

27 Nie wdając się w analizę unormowań dotyczących Funduszu Promocji Twórczości pragnę powtórzyć, nie jest to bowiem myśl oryginalna, że koncept tego Funduszu wyrasta chyba przede wszystkim z przeświadczenia, że wygasanie autorskich praw majątkowych nie powinno odbywać się za darmo wtedy, gdy służy prowadzeniu działalności gospodarczej59. Jest to bowiem cecha dotycząca chyba tylko obowiązku wpłat na ten Fundusz, albowiem gdzie indziej wygasaniu praw czy uprawnień nie towarzyszy przecież „zastępczy” obowiązek jakichkolwiek świadczeń. Dlatego postrzegam obowiązek tych wpłat jako sui generis refleks przeświadczenia, że autorskie prawa majątkowe wygasają co prawda, ale „nie tak do końca”60. Tym bardziej jest to stwierdzenie ważkie, że inaczej niż to tu i ówdzie przyjęto i inaczej niż to proponował (chyba jako sugerowaną przez siebie alternatywę) A. Kopff61, w polskim prawie autorskim obowiązek wpłat na ten Fundusz nie wygasa, trwa, jak dotąd bezterminowo (bo za wcześnie powiedzieć już, że wiecznie), choć większość jego adwersarzy zapewne do ograniczenia albo likwidacji tego Funduszu w końcu się przyczyni. Jest jedna kwestia, przy której chciałbym się jednak w tym miejscu zatrzymać. Otóż, obowiązek wpłat na Fundusz Promocji Twórczości ma charakter powszechny (art. 40 ust. 1 i 3 PA). Z czego wynika, że także ci, którzy byliby podmiotami autorskich praw majątkowych (więc nie tylko dziedzice tych praw), gdyby prawa te nie wygasały, mają taki obowiązek. I tę konsekwencję uważam za paradoksalną i niesprawiedliwą, choćby tylko ograniczyć się do tych, którzy prawa te po twórcy albo po spadkobiercach twórcy albo po kolejnych ich spadkobiercach odziedziczyliby, gdyby nie wygasły. Stąd sugestia, połowiczna przecież, ale tak jak inne tu przedstawiane – nierealna, aby wówczas, gdy producentami lub wydawcami egzemplarzy utworów literackich, muzycznych, plastycznych, fotograficznych i kartograficznych oraz chronionych opracowań utworów niekorzystających z ochrony autorskich praw majątkowych, były wspomniane przeze mnie osoby, wolne były one od obowiązku takich wpłat. Powinno to dotyczyć m.zd. także tych osób, którym twórca albo jego dziedzice (dziedzice jego dziedziców) prawa te by podarowali. ________________________________________________ 59 Zdaniem A. Kopffa domain public payant doniosłe jest także <<ze względu na świadomość autora (twórcy), że po wygaśnięciu autorskich praw majątkowych jego dzieło, nie zaś bezimienny dorobek autorski, będzie służył promocji twórczości autorskiej uprawianej przez następne pokolenia. W ten sposób autor, nigdy nie tworzący w pustce, lecz korzystający zawsze z dorobku swych poprzedników, spłacać będzie zaciągnięty „dług”, niejako świadcząc post mortem na rzecz następnych pokoleń twórców>> (op.cit., s. 16). Nie uważam tej argumentacji za zasadną, wydaje mi się przy tym, iż prawdopodobne jest, że twórca wołałby się jednak troszczyć przede wszystkim o interesy dziedziców swoich autorskich praw majątkowych wiedząc przy tym, że najczęściej eksploatacja przez nich tych praw będzie bliska ideowym oraz artystycznym oczekiwaniom czy marzeniom samego twórcy, a także interesom społeczeństwa. 60 Odnosząc się do wygasalności autorskich praw majątkowych J. Barta i R. Markiewicz zauważyli: „Swoistym wyłomem od tej zasady jest kontrowersyjna regulacja przyjęta w art. 40 pr. aut. […]” (Prawo autorskie, Warszawa 2008, s. 51). 61 Zdaniem A. Kopffa „autorskie prawo grupowe o charakterze majątkowym trzeba naturalnie ograniczyć pod względem czasu jego trwania“ (op.cit., s. 20, zob. także s. 21, gdzie krytyka stosownego postanowienia w ówczesnym projekcie prawa autorskiego). Co do pojęcia autorskich praw grupowych, czyli tych, które wchodzą do domeny publicznej zob. tamże, s

28 7. Wykluczając możliwość odnoszenia korzyści z domain public payant przez dziedziców twórcy w przypadku przyjęcia wieczystości autorskich praw majątkowych A. Kopff stwierdza, że brak „racjonalnych przesłanek, aby część przychodów związanych z korzystaniem z utworów przeznaczyć zstępnym, np. w piątym pokoleniu, i to tym więcej, że łączyłoby się to z uszczerbkiem dla ogólnospołecznej funkcji prawa autorskiego”62. Darując sobie tymczasem ową mglistą dla mnie w przywołanym kontekście ogólnospołeczną funkcję tego prawa nie widzę powodów by obcymi byli twórcy jego potomkowie w piątym i dalszych pokoleniach, zważywszy zwłaszcza diametralne zróżnicowanie sytuacji dziedziców w piątym pokoleniu w zależności od tego, jakich praw majątkowych (autorskich czy nieautorskich) owo następstwo pokoleniowe dotyczy. Dostrzegając przy tym pewne społeczne i przede wszystkim kulturowe odmienności kontekstu okoliczności następstwa prawnego (nie tylko dziedziczenia) co do praw autorskich i np. prawa własności do zamku czy pałacu, nie uważam ich za na tyle znaczące, by spośród nich tylko własność np. budowli uznać za prawo wiecznie nadające się do m.in. permanentnego spadkobrania, zwłaszcza, że i za uspołecznieniem, niekoniecznie tylko upaństwowieniem czy „ugminnieniem” zamku czy pałacu znaleźć można byłoby ważkie kulturowo i społecznie argumenty63. Tym bardziej zważywszy, że w oczywistym interesie kolejnych następców autorskich praw majątkowych jest ich permanentna ekonomiczna eksploatacja, co nierzadko będzie najdonioślejszą, a niekiedy wyłączną przyczyną udostępniania utworu publiczności, gdy następstwo prawne dotyczące zamku czy pałacu wcale nie musi wiązać się z tak „prospołeczną” postawą. ________________________________________________ 62 Op.cit., s. 17 przyp. 28 (o tym, że korzystanie z wygasłych autorskich praw majątkowych nie powinno być bezpłatne zob. tamże, s. 13). 63 Antonio Ciampi zauważa, „że logicznie rzecz biorąc należałoby postulować wprowadzenie bezterminowej ochrony autorskiej. Dodaje jednak – nie bez humoru – że jest to zbyt logiczne, by mogło być realne” (J. Błeszyński, Recenzja…, s. 148). Przeciwnie D. Flisak, Utwór…, s , zob. także s. 69 i n. Por. J. Błeszyński, Konwencja …, s. 294 i n.; J. Błeszyński, M. Staszków, op.cit., s ; J. Szwaja, Recenzja pracy A. Dietz’a pt. Urheberrecht und Entwicklungsländer. Urheberrechtliche Probleme bei der Errichtung einer neuen internationalen Wirtschaftsordnung, PiP z. 3/1983, s. 117; J. Błeszyński, Prawo…, 1988 , s. 163 i n. Zaniepokojony perspektywą wydłużenia ochrony majątkowych praw pokrewnych D. Flisak przedstawił w większości znane już argumenty uzasadniające tymczasowość ochrony pokrewnych (ale chyba i autorskich) praw majątkowych, skupiając się na interesie społeczeństwa w swobodnym dostępie do domeny publicznej i nade wszystko na „braku powiązania pomiędzy [...]” wydłużeniem okresu ochrony praw pokrewnych i polepszeniem losu artystów (Wydłużenie..., s. 79 i n., także s. 78). Przestrzega też, że „drastyczne przesunięcie granicy ochrony sprawi, że do domeny publicznej będą trafiały w zdecydowanej większości zupełnie bezwartościowe relikty przeszłości. Tym samym wątpliwa stanie się w ogóle celowość wyodrębniania sfery domeny publicznej. W praktyce będzie można wówczas mówić o «wiecznej» ochronie, «wiecznej», czyli takiej, która istnieje przez cały okres żywotności dzieła” (Wydłużenie..., s ). Nie przekonuje mnie ta argumentacja, z radością przy tym myślę o możliwości korzystania z rozlicznych „reliktów przeszłości” z zasobnych „zbiorów domeny publicznej” w rodzinnej bibliotece. Nadto zob. K. Siewicz, Co łączy „Dzienniczek” św. Faustyny z szarą strefą kultury, Rz nr 246/2009, s. C7, który przedstawia wątpliwej konduity argumenty mające przemawiać za ułatwieniami przechodzenia utworów do domeny publicznej (m.in.: bez „łatwego i taniego dostępu do w miarę aktualnej cudzej twórczości coraz trudniej będzie osiągnąć wysoki poziom erudycji, a kultura ulegnie spłyceniu [...]”).

29 W przywołanym cytacie widać, że A
W przywołanym cytacie widać, że A. Kopff uzupełnił swą argumentację troską o to, by niepożądane przezeń trwanie autorskich praw majątkowych tak długo, iżby mogło z niego korzystać np. piąte pokolenie twórcy nie łączyło się „z uszczerbkiem dla ogólnospołecznej funkcji prawa autorskiego”. Ta argumentacja wydaje mi się w znacznym stopniu zwodniczą Wcześniej wspomniałem, iż nie można wykluczyć, że troska o dostępność utworów nie stoi na zawadzie, ale wręcz przeciwnie, może być wspierana tym, że są osoby, którym autorskie prawa majątkowe po przodku przysługują. Zresztą, jeśli działalność wydawniczą postrzegać, tak jak należy, jako rodzaj działalności gospodarczej, to oczywistym jest wniosek, że wydawca podejmie trud edycji dlatego, że mu się to opłaca. I jeśli to mając na względzie dokona wydań wówczas, gdy autorskie prawa majątkowe jeszcze nie wygasły, tak samo - co do opłacalności przedsięwzięcia wydawniczego - czynić będzie wtedy, gdy prawa te wygasną. Jego aktywność wydawnicza wiąże się przecież nie ze szlachetną misją, ale przede wszystkim z popytem na rynku. I jeśli nawet zdarzają się gdzieś odstępstwa od tej zasady, to jakich by one szlachetnych uczuć nie wywoływały, nie powinny być podstawą do ustalania bezwzględnej, w istocie totalnej wygasalności autorskich praw majątkowych.

30 Przywołałem wcześniej refleksję A
Przywołałem wcześniej refleksję A. Ciampi’ego, iż postulat niewygasania autorskich praw majątkowych jest zbyt logiczny, aby był realny64. Stąd moja pokusa kompromisu, który mógłby pogodzić prawie powszechną wśród jurystów skłonność do akceptowania czasowego charakteru tych praw z obiekcjami nielicznych, „nieprawomyślnych”, którym dotychczasowa, chyba święta, bo prawie już unijna regulacja wydaje się nieuzasadniona i niesprawiedliwa. Może więc stałaby się być wyrazem takiej powściągliwej postawy wobec postulatu praw wiecznych sugestia, iż autorskie prawa majątkowe pozostają jednak dalej czasowe i wygasają po upływie 700 lat. To termin zdecydowanie kompromisowy wobec niewygasania (bo chyba nie „terminu” wygasania, który należałoby oznaczyć symbolem: ). Nawiązuje on też do cenionej nie tylko przez prawników tradycji (zob. termin siedemdziesięcioletni np. w art. 36 PA) i jest niemniej łatwy do zapamiętania... ________________________________________________ 64 Jan Błeszyński zwrócił uwagę, że w „krótkiej stosunkowo historii prawa autorskiego dwa kraje przyjęły ochronę bezterminową: Holandia – ustawą z 1796 r., która obowiązywała z przerwą do 1817 r., oraz Portugalia – ustawą z 1927 r., obowiązującą tam do 1966 r.” (Czas…, s. 71). Zob. nadto J. Błeszyński, Prawo..., 1988 s. 163, gdzie wzmianka o takiej, bezterminowej ochronie w dekrecie „francuskiej rady stanu z 1777 r.” i dalej informacja, iż z „czasem pojawiły się tendencje do wprowadzenia ochrony nieograniczonej w czasie”, choć w państwach europejskich ukształtowały się dwie inne grupy rozwiązań, obie przyjmujące wygasalność autorskich praw majątkowych. „Postulat nieograniczonego w czasie (wieczystego) prawa autorskiego był nieraz podnoszony w literaturze prawniczej, np. przez Osterrietha, a nawet swego czasu zrealizowany np. w ustawie portugalskiej. Ostatnio postulat ten był rozpatrywany w RFN w latach pięćdziesiątych, jednak został zdecydowanie odrzucony […]. Uznano w szczególności, że 70-letni okres jest wystarczająco długi także ze względu na następców prawnych zmarłego autora, gdyż z reguły obejmuje on również jego wnuki” (A. Kopff, op.cit., s i przyp. 16). Na marginesie estymy, którą być może bezpodstawnie wyczuwam w końcowej części cytowanej wypowiedzi, dla i tak nie najbardziej wąskiego rozumienia rodziny (obejmującego bowiem także wnuki) przypominam sobie pewną międzynarodową konferencję poświęconą ochronie praw rodziny. Po moim wystąpieniu energiczna Holenderka przedstawiła referat o adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Mówiła o trudnej drodze, która po latach starań zaowocowała sukcesem: właśnie niderlandzki parlament dopuścił taką adopcję. Na równych prawach, bez jakichkolwiek ograniczeń! Tak jak przystało na nowoczesnego europejskiego prawodawcę! Schodziła z podium wśród burzy oklasków. Po niej miał wystąpienie przedstawiciel Madagaskaru. Niewysoki, chudy mężczyzna wyraźnie odstawał od reszty niemodnym, znoszonym garniturem. Mówił o pojęciu rodziny w tradycji malgaskiej. O tym, że za rodzinę uważa się u nich nie tylko rodziców i dzieci oraz babcie, dziadków, wnuki, ciocie, wujków, kuzynki i kuzynów, ale także nieżyjących już przodków. I że gdy trzeba podjąć jakąś ważną decyzję żyjący rozważają, jakby ich zamierzenia ocenili zmarli. Gdy Malgasz skończył i schodził z podium byłem jedyną osobą, która klaskała. Podczas przerwy podszedłem do niego, serdecznie uściskałem jego kościstą dłoń mówiąc, że bliskie jest mi malgaskie pojmowanie rodziny i cieszę się, że w tym miejscu, w środku Europy, wreszcie usłyszałem coś, co warto było usłyszeć.

31 Początek tytułu mego artykułu, będący, o czym może trzeba przypomnieć młodemu czytelnikowi, trawestacją propagandowego sloganu z czasów Peerelu: „Socjalizm tak, wypaczenia nie!”, jest oczywiście prześmiewczy. Wskazuje bowiem na paradoks wygasania ipso iure i en bloc określonych rodzajowo praw majątkowych, gdy fundamentem kapitalistycznego porządku jest prawo własności, które nawet może „zobowiązywać”, ale nie powinno co do zasady wygasać. Choć, o czym w swym artykule kilka razy nierozważnie wspomniałem, owo wypaczanie kapitalizmu niewiele ma wspólnego z socjalistyczną deklaracją troski o dobro całej ludzkości. Wygasanie autorskich praw majątkowych służy bowiem przede wszystkim tym, którzy chcą na cudzych utworach zarobić. To, że nie mogą tego uczynić bez zaspokajania potrzeb innych, choćby tzw. społeczeństwa, nie powinno zmylić. Kapitalista może żyć dzięki temu, że ma z czego. I z kogo.


Pobierz ppt "Kapitalizm tak. Wypaczenia nie"

Podobne prezentacje


Reklamy Google